Strona 1 z 116 1 2 3 11 51 101 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 1160

Wątek: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

  1. #1
    Awatar Mandragorra
    Mandragorra jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    16-12-2009
    Posty
    1,158

    Domyślnie Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Witajcie,

    kiedyś pisałam na starym forum. Lata temu, nawet nie pamiętam, pod jakim nickiem.
    Robię comeback, bo mam małą załamkę jesienno-zimowo-depresyjną.

    Od początku roku udało mi się zejść z przerażającej wagi 79 kilo (nawet w ciąży tyle nie ważyłam) do 69.
    Do szczęścia brakuje mi koło 7kg. No właśnie... do szczęścia? Apetyt na szczupłość mam coraz większy, ale jakoś im bardziej chudnę, tym bardziej mnie wkurza ten pozostający na mnie tłuszcz

    Do tego skóra - skórę mam przeokropną, porozciąganą, ble! Ćwiczę codziennie, mam pod tłuszczem mięśnie twarde jak stal, ale spod tej skóry z tłuszczykiem to guzik je widać. Smarowałam się Vichy, Garnierem, masowałam rolkami - pomagają doraźnie. Teraz smaruję się najzwyklejszym i najtańszym balsamem i chyba takie samo ma to działanie.

    Ponadto od tygodnia mam kryzys dietowy. Miałam ambicję nie jeść w adwencie ogóle słodyczy i białego pieczywa. I się złamałam już chyba z 6 razy od 28.11. Zaczęło się przy pieczeniu pierniczków i jakoś tak przeciągnęło... Smutno mi z tego powodu, choć trza przyznać, że nie obżerałam się na umór, w szczytowym dniu zeżarłam 2200 kcal.
    Stosuję metodę "MŻ WR", trzymam poziom około 1400-1600 kcal, a w tym ostatnim tygodniu średnia podskoczyła mi do 1800 kcal, ale nic to. Tzn. prawie nic, bo waga też mi podskoczyła - z 68,8 do 70,4, teraz znów mam 69,3... Bez sensu te skoki, zdenerwowały mnie, w końcu nie zaczęłam jeść nie wiadomo ile, tylko 1800 kcal to nie powinnam od tego tyć :[
    Ruszam się 1-1,5 h dziennie, głównie włóczę się po okolicy pieszo albo na rowerze, do tego kręcę hulahopem i ćwiczę w domu.


    I mam nadzieję, że znajdę na tym forum nieco otuchy i wsparcia, bo ta aura jesienno-zimowa, ten mrok i ziąb wszechobecny mnie załamują

    ---------- Wiadomość dodana 17-12-2009 o 08:46 ---------- Poprzednia wiadomość dodana 16-12-2009 o 19:49 ----------

    Waga wróciła do 68,9, bardzo się cieszę, choć pewnie nie za długo, bo w przyszłym tygodniu będzie @.

    Leżę i nie mogę się dźwignąć do roboty. A powinnam, bo w środę ruszamy do Polski i trzeba by się zacząć pakować, ciuchy prasować, trochę mieszkanie posprzątać, no i również siąść nieco do pracy, pracuję w domu przy kompie, tłumaczę i sprawdzam różne takie tam teksty.

    Straszliwie się cieszę na ten wyjazd, smutno mi i samotnie ostatnio, a w ciągu tych dwóch tygodni, które spędzę w PL, będę mogła zatankować nieco dobrych fluidów, zażyć towarzystwa, poimprezować... Tak mi ostatnio było samotnie, że zaczęłam się udzielać na portalach towarzysko-randkowych! Zobaczymy, co z tego wyniknie... Mam nadzieję, że coś miłego
    Ostatnio edytowane przez Mandragorra ; 13-01-2010 o 19:15
    °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°° °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

    Stare śmieci: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

  2. #2
    Awatar pauliska84
    pauliska84 jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    28-03-2006
    Mieszka w
    białobrzegi
    Posty
    639
    Wpisy na blogu
    3

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Hej ja też próbuję zrzucić ostatnie kilogramy i BMI mamy podobne

    Trzymam kciuki za szybkie spadki i wierze że obu nam sie uda dobić do tych naszych wymarzonych wag

    A jak tam dietka dzisiaj?

    Pozdrawiam
    Ostatnio edytowane przez pauliska84 ; 17-12-2009 o 09:57

  3. #3
    Awatar Mandragorra
    Mandragorra jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    16-12-2009
    Posty
    1,158

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    O tak Paulisko, na pewno się uda

    Ja to się pławiłam w moim tłuszczyku, póki lekarz mi nie zwrócił uwagi, żem za ciężka (bosh, co za obciach). Potem pomyślałam sobie: kurde, za parenaście miesięcy stuknie mi trzydziestka, a nadal borykam się z tymi samymi problemami, co w wieku lat szesnastu!
    Nadszedł czas to zmienić!

    Jakoś w lutym przestałam się obżerać, zaczęłam więcej ruszać, zapisałam się na basen, kupiłam sobie hantle, motylka, dużą piłkę i dres
    I tak od niemal 10 miesięcy powolusiu zbijam wagę. Staram się nie jeść pieczywa i słodyczy. Mimo wpadek jestem zadowolona z tego roku, nie miałam spektakularnych napadów kompulsji, robiłam sobie przerwy w dietowaniu, żeby ustabilizować masę ciała. I jakoś tak leci w dół.
    Nie zależy mi na szybkim chudnięciu, chciałabym raczej utrwalić w sobie dobre nawyki. Marzy mi się, że do trzydziestki zbiję wagę do 62 kg i utrzymam ją na poziomie do maks. 64 kg przez co najmniej pół roku. Tzn. chciałabym stracić te kilogramy w przyszłym roku i potem do wakacji 2011 (kiedy to stuknie mi magiczna trzydziestka) utrzymać taką wagę.
    Bo najważniejsze jest dla mnie właśnie to utrzymanie, zachowanie zdrowego stylu życia.

    Opcja minimalna natomiast to nie utracić tego, co już udało mi się osiągnąć Już nigdy!
    °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°° °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

    Stare śmieci: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

  4. #4
    Awatar Zaneta25
    Zaneta25 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-08-2009
    Mieszka w
    Jankowice
    Posty
    35

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    witam to super że juz tyle schudłas ja też walczę z białym pieczywem nie jem go mimo że uwielbiam słodycze tez czasem jest wpadka ale malutka to normalne na diecie bynajmniej u mnie ja tez chce utrzymac wage nie chcę efektu jojo dlatego chudne powoli i zdrowo!! powodzenia

  5. #5
    Awatar pauliska84
    pauliska84 jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    28-03-2006
    Mieszka w
    białobrzegi
    Posty
    639
    Wpisy na blogu
    3

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Cytat Zamieszczone przez Mandragorra Zobacz posta
    O tak Paulisko, na pewno się uda

    Ja to się pławiłam w moim tłuszczyku, póki lekarz mi nie zwrócił uwagi, żem za ciężka (bosh, co za obciach).
    Przy BMI 26 tak Cię skrzyczał?
    Przeciez to tylko delikatna nadwaga...
    Ale może dobrze, że to Cię zmobilizowało do walki z kilogramami

    Każda chciałaby po odchudzaniu zatrzymać wagę, ale to bardzo ciężka praca i jak widać wiele dziewczyn powraca tutaj po pół roku, roku lub dwóch z małym nadkompletem. Strasznie łatwo przegapić moment "przybierania" na wadzę i budzimy się wtedy kiedy już żadny ciuch z szafy na nas nie wchodzi...

  6. #6
    Awatar Mandragorra
    Mandragorra jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    16-12-2009
    Posty
    1,158

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Dzięki Żaneto za odwiedzinki, Tobie również życze powodzenia

    Te słodycze i białe bułeczki to moja największa bolączka.
    Bo poza tym mam zdrowe nawyki:
    - nigdy nie lubiłam: kawy, słodkich napojów, szczególnie gazowanych, nie słodzę herbaty, jedyny słodki napój jaki lubię to kako i piwa typu Gingers
    - alkohol piję baaaardzo rzadko, głównie porą letnią
    - piję dużo herbat ziołowych i kolorowych - bo naprawdę lubię! Puerh, rooibos, zielona, wszelakie mieszanki z melisą, lipę, rumianek, miętową.... zimowymi wieczorami herbatki korzenne, z przyprawami, cynamonem, suszonymi owocami niam!
    - nie ciągnie mnie zupełnie do czipsów i innych tego typu snacków
    - nie znoszę potraw z proszku, instant w ogóle takich, co mają dużo konserwantów
    - mięso jem jak jestem na gościnie, no może raz w tygodniu kupuję kawałek kurczaka i pieczeń na kanapki, ale to głównie dla córki
    - uwielbiam ryby pod każdą postacią: wędzone, marynowane, pieczone, jem kilka razy w tygodniu, teraz zimą mam szczególną ochotę na takie tłuściutkie typu łosoś, makrela czy tuńczyk w oleju
    - fast foody mogłyby dla mnie nie istnieć, chodzę z córą do McDonaldsa, ale jemy tam tylko kurczaczki, sałatki, ja do tego Wrapy, a mała czasem na deser ciastko jabłkowe, nie lubię zapiekanek, kebabów, gyrosów i innych tego typu wynalazków, jedyne co lubię to pizzę, ale nie taką fastfoodową, tylko porządną!
    - polubiłam ruch, codziennie idę na minimum półgodzinny spacerek, do tego rower, czasem małe bieganko, choć właściwie nie powinnam - najbardziej lubię właśnie na świeżym powietrzu,
    - jem śniadanie - zmusiłam się do tego, choć rano nie mam zwykle apetytu, no i raczej nie podżeram między posiłkami
    - nauczyłam się, że lepiej wyrzucić niedojedzone potrawy, niż je na siłę zjadać - bo ja miałam taką naturę chomika i odkurzacza, tzn. dojadałam wszystko, czego nie zjadła do końca córka, bo mi zawsze żal było, że się żarcie marnuje; przełamałam też moją niechęć do mrożenia potraw, strasznie tego nie lubiłam, wydawało mi się, że to takie ble! A teraz czasem robię obiad na kilka dni i sobie zamrażam, podobnie czynię z wiktuałami z Polski otrzymywanymi od mamy

    Ale się pochwaliłam

    Teraz jeśli chodzi o grzechy:

    Kocham słodycze pod każdą postacią, numer jeden na mojej liście to żelki Haribo, zamiennie z czekoladą Milki z Daimle lub z karmelem i całymi orzechami, potrafię (potrafiłam) zeżreć paczkę miśków gumowych, zagryzając 200gramową Milką! uwielbiam ciasta, całe szczęście nie umiem sama piec :P Moja córka musi chować przede mną słodycze, sama ją o to proszę! Bo z kolei moje dziecko jak dostaje słodkości, to je chomikuje albo rozdaje - zupełne przeciwieństwo mamusi hihi. Zawsze mnie przerażają stosy słodyczy po Bożym Narodzeniu, teraz się niby trzymam, ale bardzo się boję, że rzucę się na nie w styczniu i nie znajdę opamiętania :/

    Jestem leń. Pracuję w domu przed kompem. Nie lubię gotować, czasem mnie natchnie, ale rzadko. Córa je w szkole, bo jej moje obiady zresztą nie smakują :/ Ona jest z kolei niejadek, zapisałam ją na te szkolne żarełko, bo w grupie zawsze je więcej, mi to ciągle wybrzydza i chce stale ten sam repertuar (chleb smażony na patelni, makaron z serem, kanapka z nutellą). Więc nie muszę pichcić obiadków poza weekendami (choć wtedy często jemy poza domem). Powodowało to, że żarłam niemal wyłącznie kanapki. Z masłem, serem, majonezem, pomidorami. Lubię połączenie bułka plus masło na tyle, że mogę jeść kanapki bez obkładu, tak tak. Albo tylko z keczupem czy musztardą
    Ukróciłam to jednak! Na obiad serwuję sobie teraz zwykle ryby z mrożonki, kasze (szczególnie kuskus i bulgar, bo się szybciutko gotują/zaparzają), mieszanki warzywne (też z mrożonek), czasem wezmę się za coś bardziej skomplikowanego typu sos pomidorowy z granulatem sojowym czy zupa
    Pieczywo zniknęło tez z moich śniadań: rano nie mam szczególnego apetytu, więc jem zwykle owsiankę z otrębami (czasem z rodzynkami), jogurt, ryż mleczny albo koktajle owocowe z banankiem i nasionami (to głównie latem).

    No i jakoś powoli nauczyłam się żyć bez tych cukrów i węgli z pszenicy, ech... Od czasu do czasu sobie sieknę, ale jednak stale liczę te kalorie i staram się nie przesadzać....

    ---------- Wiadomość dodana o 11:25 ---------- Poprzednia wiadomość dodana o 11:16 ----------

    Cytat Zamieszczone przez pauliska84 Zobacz posta
    Przy BMI 26 tak Cię skrzyczał?
    Przeciez to tylko delikatna nadwaga...
    Ale może dobrze, że to Cię zmobilizowało do walki z kilogramami
    Ja mam problem z kręgosłupem :/ Jeszcze niedawno na tyle poważny, że łaziłam o kulach. No i lekarz opieprzył mnie, że sobie jeszcze bardziej obciążam kręgosłup tymi zbędnymi kilosami, że powinnam ważyć duużo miej, jeśli chcę w miare normalnie funkcjonować. Miał rację... Bo ze mną to było tak, że jak mi się ten kręgosłup rozwalił, to się załamałam. Wypadł mi dysk, zaczęły się mrowienia w nogach, każdy ruch to był ból - przez kilkanaście tygodni. W tym czasie utyłam z 10 kg. Wpadłam w deprechę, bo lekarz straszył mnie wózkiem i w ogóle dał listę rzeczy, których juz nie mogę w życiu robić. A ja jestem samodzielna mama, mam własną działalność gospodarczą i nie mogę sobie pozwolić na żadne tam ograniczenia i zbyt długie chorowanie. I tak się wtedy smuciłam, że zażerałam te nieprzyjemne uczucia, no i efekt pod koniec zeszłego roku był porażający: niemal 80 kilo żywej wagi!

    Cytat Zamieszczone przez pauliska84 Zobacz posta
    Strasznie łatwo przegapić moment "przybierania" na wadzę i budzimy się wtedy kiedy już żadny ciuch z szafy na nas nie wchodzi...
    Oj, to okropne uczucie Ja z frustracji spakowałam moje ciuchy w rozmiarze 38/40 i wyniosłam do piwnicy...
    No i ostatnio przywlekłam ten wór do góry, bo z kolei ciuchy w szafie w rozm. 44 zaczęły być zbyt luźne i...
    wchodzę w niemal wszystko! Bosh, jaka radość! Odzyskałam sztruksy, ładny komplet spodnie plus marynarka, spódnicę do kolan, ukochany sweterek bordo, no i jak mi się uda uchować te 68-69 kilo do wakacji, to wejdę w białe spodnie, których jeszcze nigdy nie nosiłam - bo kupiłam je jako zachętę do odchudzania w rozmiarze 38 i tak sobie przeleżały parę lat...
    °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°° °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

    Stare śmieci: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

  7. #7
    Awatar pauliska84
    pauliska84 jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    28-03-2006
    Mieszka w
    białobrzegi
    Posty
    639
    Wpisy na blogu
    3

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Cytat Zamieszczone przez Mandragorra Zobacz posta
    , no i jak mi się uda uchować te 68-69 kilo do wakacji, to wejdę w białe spodnie, których jeszcze nigdy nie nosiłam - bo kupiłam je jako zachętę do odchudzania w rozmiarze 38 i tak sobie przeleżały parę lat...
    Do wakacji to ja myslę że nie 68 ale co najmniej 64 będziesz ważyć Przecież to 6 miesięcy

  8. #8
    Awatar Mandragorra
    Mandragorra jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    16-12-2009
    Posty
    1,158

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Rety, jakiego ja mam dziś lenia... Leżę w wyrze i się chyba nie ruszę. A muszę, naprawdę muszę.

    Zjadłam sobie dziś:
    - ryż mleczny truskawkowy 220 kcal
    - 4 kawałki pieczywka chrupkiego 100 kcal
    - z tuńczykiem 180 kcal
    - i pieczenią 80 kcal
    - i masłem 80 kcal

    Czyli 660 kcal, nie jest źle, bo limit to 1400, a obiadu większego nie planuję. Jak jest zimno to mam ochotę na te cholerne pieczywo i tłuszcze - stąd to masło... Wczoraj miałam takie parcie na węgle, że zjadłam w ciągu dnia makaron z serem i półtora bułki. Zmieściłam się w 1100 kcal, zaspokoiłam ogromnego głoda na pieczywo i tłusty ser i OK.

    Natomiast wiosną i latem nie mam ochoty na bułki, tłuszcze itepe... To chyba dość naturalne, hmmm. W każdym bądź razie czuję, że teraz to bym na samych warzywkach i nabiale nie ujechała. Muszę zimą jeść kasze, ryby, orzechy...

    Swoją drogą nie mogę się odczekać barszczyku z uszkami.
    I innych pyszności.

    Bosh, jak ja bym chciała gotować tak smacznie jak moja babcia. Albo mama. Chociaż nie - wtedy bym była gruba jak beczka hehehe... Babcie w ogóle mają zgubny wpływ na figurę. Pamiętam, jak w ciąży tyłam bardzo rozsądnie, lekarz był zachwycony, że się nie obżeram, a tu nagle trach - przychodzę do niego po dwóch tygodniach z 4kg więcej! Musiałam pokornie wyznać, że te dwa tygodnie spędziłam u babuni, która nie uznaje sprzeciwu co do odmowy dokładki
    Ogólnie utyłam w ciąży 12 kg, więc niby idealnie, ale długo się pozbywałam zbędnego balastu, oj długo... No i potem on i tak wrócił, cholera, on zawsze wraca chlip chlip...
    °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°° °°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

    Stare śmieci: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

  9. #9
    Awatar pauliska84
    pauliska84 jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    28-03-2006
    Mieszka w
    białobrzegi
    Posty
    639
    Wpisy na blogu
    3

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Cytat Zamieszczone przez Mandragorra Zobacz posta
    Ogólnie utyłam w ciąży 12 kg, więc niby idealnie, ale długo się pozbywałam zbędnego balastu, oj długo... No i potem on i tak wrócił, cholera, on zawsze wraca chlip chlip...
    Ty tu nie strasz przyszłych mamusiek

    Ach co do tych babć to doskonale rozumiem...
    Chyba każda ma tendencję do "pakowania" we wnuczki jedzonka i to nie byle jakiego, bo to przeważnie tak jest że babcie super gotują
    Ja się nie moge też doczekać babcinego barszczyku on zawsze ma taki ekstra smak i kolorek no i babcina zupa grzybowa..mmm... ale smaka sobie na wigilię zrobiłam

  10. #10
    Awatar Leonka36
    Leonka36 jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    02-09-2008
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    9,882

    Domyślnie Odp: Apetyt rośnie w miarę chudnięcia...

    Heloł
    Ciekawa jestem kto Ci się ciekawy na tym serwisie randkowym odezwie. Teraz jak ludzie tacy zabiegani to jest naprawdę dobry sposób tylko chyba trzeba się nastawić, że zagadasz z setką, kontakt złapiesz z 20, będzie się dobrze gadać z 5 a z jednym się może spotkasz... Ale zawsze to fajne doświadczenie.
    Ja kiedyś jak miałam wolny łikend siedziałam na jakimś czacie towarzyskim, z kilkoma kolesiami potem pisałam przez jakiś czas a z dwoma całkiem fajnie się zakumplowaliśmy i mamy fajny kontakt. Ale nie spotykałam się bo jednak ja zaklepana jestem i chyba mój Adonis nie bardzo byłby szczęśliwy jak bym się z jakimś gościem spotykała

Strona 1 z 116 1 2 3 11 51 101 ... OstatniOstatni

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •