Jedna bieda w pracy to za mało. Oprócz zawirowań dotychczasowych doszła jeszcze nagła kontrola kuratoryjna. Ale nie damy się nikomu. A bez wagi trudno- więc ważę się na starej wadze łazienkowej, która miłosiernie wskazuje 95 kg. Ale ta waga tak ma.
Jedna bieda w pracy to za mało. Oprócz zawirowań dotychczasowych doszła jeszcze nagła kontrola kuratoryjna. Ale nie damy się nikomu. A bez wagi trudno- więc ważę się na starej wadze łazienkowej, która miłosiernie wskazuje 95 kg. Ale ta waga tak ma.
ANIU- HANIU dziękuję za pamięć i troskę
![]()
Wagi ciagle nie mam, wiec nie odbył się rytuał porannego ważenia. Dieta w ryzach. Wczoraj wieczorem pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie padłam, ale odwaliłam masę domowej, odkładanej na później roboty. Może więc powrót formy. Oby.
Oby tak było !
MIŁEGO WEEKENDU
![]()
Annahanna!
coś się poprawia w powietrzu! pogoda się stabilizuje i forma wraca, też tak mi się wydaje! Kiedy ta niemiłosierna waga wróci?
Dostałam dziś wiadomość od pana mechanika- wagi nie da się naprawić. Muszę więc spróbować kupic sobie nową. Jadę za chwilę na szkolenie, więc może mi się uda coś znaleźć w tzw. międzyczasie. Bo bez wagi ani rusz.
Bardzo odpoczęłam w czasie ostatnich wolnych dni. Nie siedziałam bezczynnie, oj nie. Pracowałam fizycznie, miałam czas na spotkania towarzyskie. Bardzo mi to bylo potrzebne, bo w piątek bardzo osłabłam (spadek cukru) i ledwo wróciłam
No cóż- moja nowa waga wskazuje 96 kg. Niby dobrze, ale mam nadzieję, że to rzeczywisty spadek wagi, a nie bonus związany ze zmianą sprzętu. Znów wczorajszy wieczór przedrzemałam. Mam nadzieję, że sytuacja w pracy w końcu się ustabilizuje i będę mogła jakoś sensownie funkcjonować.
Mam trochę luźniejszy dzień-dziś pracuję tylko cztery godziny i mam wolne przedpołudnie. Wykorzystałam to na trzykilometrowy spacer z obciążeniem (książki) do biblioteki i z powrotem. Po takim dzikim maratonie w pracy, jaki miałam ostatnio takich kilka wolnych godzin daje naprawdę wiele. Nie jestem taka umęczona i stłamszona, więcej mi się chce. Dietowo na razie w porzadku- serek wiejski i bułka razowa z ziarnami. Na późny obiad (około 17) wymyśliłam pierogi leniwe i surówkę z kiszonej kapusty. A przede mną perspektywa prawie wolnego weekendu. Prawie, ale w tym przypadku prawie nie robi tak wielkiej różnicy.
bardzo zagoniona dziewczyna jestes . Zaczynam podejrzewac ,ze szefujesz w tej szkole... Ciesz się wagą i nie posądaj jej o fałszerstwa! Miłego prawie odpoczynku!!!
Wczoraj nie mogłam wejść na forum- czy tylko u mnie system nie mógł odnaleźć strony?
Wczorajszy dzień bardzo zabiegany-poranna chwila w pracy rozciągnęła się do trzech godzin. Później zwyczajna sobotnia krzątanina- sprzątanie, przygotowanie porzadniejszego obiadu (schab duszony w dużej ilości warzyw- po wstępnym przygotowaniu jarzyn robi się potem sam, nie ma panierki i minimalna ilość tłuszczu). Po południu wizyta u lekarza- mocno wyczekana, bo panie z rejestracji nie były w stanie określić o której mogę zostać przyjęta. I kolejny raz usłyszałam, że przyczyną moich problemów zdrowotnych są moje dodatkowe kilogramy, które funkcjonują jak gigantyczny gruczoł dokrewny. Niby to wiem, ale tak treudno tę wiedzę przekuć na działania przynoszace konkretne efekty.
Dolinko-gdybym szefowała całej szkole, to myślę, że miałabym wiecej czasu dla siebie. Wystarczy tylko posiąść cenną umiejetność delegowania obowiązków na podwładnych. Do tej pory zresztą nie było tak źle, ale w tym roku zbieg kilku niekorzystnych, tragicznych wydarzeń spowodował, że obciążenie pracą (zarówno w sensie czasowym jak i psychicznym) bardzo wzrosło. Ale myślę, że dam radę. A mam inne wyjscie?