-
Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Witam
Postanowiłam znowu zabrać się za zlikwidowanie nadmiaru mojej osoby, tym razem bez "szarpania" z dietą (trzy dni diety, cztery obżarstwa, dwa dni diety, wieczór wielkiego żarcia...). Bardzo, bardzo mi na tym zależy, z wielu powodów.
Motywacja jeszcze silniejsza, odkąd na horyzoncie pojawił się Rajkumar, najcudowniejszy na świecie, a wraz z nim taka myśl, że może warto sprawić, ze będę się czuła przy nim pewnie i komfortowo, bez niepotrzebnego dziwienia, że i na mnie trochę szczęścia padło (nieustanny problem z nadwagą = zerowe poczucie własnej wartości, a to żadnym relacjom międzyludzkim nie pomaga, tak myślę).
Poza tym może, tak jak w przypadku mojego Ulubionego Aktora, wraz z utratą wagi stracę i prześladującego mnie pecha?
Ale do rzeczy (troszkę danych):
Wiek: 19
Waga startowa: 92 (sprawdzone 01.03.2010)
Waga wymarzona: 75-78 (byle NIE przekroczyć 80 kg! Nigdy już, nigdy, nigdy!)
Cel1: 87 kg do maja.
Dieta? No nie mam pomysłu na siebie. Tyle już różnych przetestowałam, z beznadziejnym skutkiem...
Pomyślałam, że przez najbliższe dni zapiszę co i jak udało mi się zjeść, i może ktoś doświadczony podzieli się dobrą radą
Bardzo, bardzo proszę o wsparcie!
Do jutra
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Cele piękne, motywacja jeszcze piękniejsza, nic tylko trzymać kciuki
Jaka dieta? Jeśli mam mówić z doświadczenia, to najłatwiej jest wytrwać na tych, na których można jeść wszystko, tylko mniej, czyli dieta w oparciu o określone wartości kaloryczne. Ja wczoraj zaczęłam 1000-1200kcal. Już wcześniej schudłam na tej diecie dlatego wiem po sobie, że działa. Oczywiście łączę ją z ćwiczeniami I nie powiem.. zdarzyło mi się sięgnąć po ciasteczko.. ale wszystko w granicach normy kalorycznej, więc chudłam mimo wszystko i to jest fajne, bo dzięki temu że od czasu do czasu pozwoliłam sobie na coś słodkiego, miałam większą szansę, że nie wyląduję pewnego wieczora z przeżartym żołądkiem - że tak dosadnie powiem.
Eh, dwa dni diety a potem mega uczta.. skąd ja to znam ale to już za nami!
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
życzę powodzenia
ja ze swojej strony polecam dukana, można żreć do upadłego a i tak się chudnie, no przynajmniej u mnie poszło w niepamięć sporo kg
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Najważniejsze to konsekwencja i mobilizacja! : ))
3mam za Ciebie kciuki
Poczytaj troszkę o odzywaniu, odchudzaniu, pomyśl jak byłoby Ci "najłatwiej". Liczyć czy nie liczyć kcal
pozdrawiam
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Ok, to tak jak mówiłam, najpierw będę spisywać co jem w ciągu dnia a potem wymyślę jakiś złoty środek na zgubienie zbędnych kg
Więęc dziś:
Kawa czarna parzona z dwiema łyżeczkami cukru*
2 x kawa rozpuszczalna z mlekiem 1,5%
Bułka grahamka z serkiem Piątnica
jogurt 0%
zupa
jogurt serduszko
bułka pełnoziarnista z serkiem Piątnica
Tyle. Ostatnią bułkę właśnie zjadłam (kolacja) i najgorszy moment w ciągu dnia (nauka w późną noc) przede mną. Zawsze po kolacji zaczyna się u mnie dopychanie, chrupanie, zajadanie, podjadanie... Jak przetrwam teraz te puste godziny bez jedzenia, to będę bardzo, bardzo dumna z siebie >.<
A może być ciężko, bo nastrój wybitnie wisielczy aktualnie mam.
Aaaaaaaaa! Ratunku.
* nie wchodzi grę słodzik. Ani redukcja do jednej łyżeczki. Ani zmiana kawy parzonej na rozpuszczalną z mlekiem. Po SB udało mi się zamienić pozostałe kawy na bezcukrowe, ale ta jedna ma miejsce w menu niezmienne. No. <3
Ostatnio edytowane przez jhumka ; 03-03-2010 o 18:58
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Aaaaaaaaaaaaaa! nie daj sie!
I moze jednak jedz wiecej w ciagu dnia.. jakis obiad? Co wy wszystkie tak mało jecie ostatnio?
3mam kciuki za niepodjadanie i niechrupanie!
A jak będziesz miała ochotę to właz na forum zamiast do kuchni czy innej kryjówki jedzeniowej
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Nooo te 2 łyżeczki cukru brzmią srogo a co studiujesz, że się tak intensywnie uczysz nocami?
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Stwierdziłam, ze całego życia bez cukru nie przeżyję, więc czemu mam się męczyć tak strasznie? Jak reszta będzie OK, to od tego cukru raczej nic się nie stanie...
Nie studiuję Maturzę się w tym roku, jak dobrze pójdzie...
Ok, spowiedź z dziś. Wrzucam co zjadłam, ale kolejność może być przypadkowa.
Kawa z cukrem
Kawa z mlekiem bez cukru
Dwie i pół kromki pszennego chleba z serkiem Piątnica
Jogurt 0%
Zupa
4 plasterki sera żółtego.
Kawa z mlekiem bez cukru.
Przed chwilą wróciłam. Zmarznięta, głodna (od 14 nic nie jadłam T.T, stąd ten ser - rzut na lodówkę "zjedzmy cokolwiek!")
Teraz czekam na ciepły ryż brązowy, co mi się gotuje właśnie. Z jogurtem 0% pół woreczka.
A wczoraj jednak się złamałam i podjadłam wieczorem... ALE! Tu pierwszy sukces: skończyło się tylko na piętce suchego chleba i jabłku, a nie na połowie lodówki.
Poza tym mega złego humoru ciąg dalszy, a nawet gorzej jest. Nawet nie mam zrywu na zażeranie zła całego świata. Wręcz przeciwnie. Złość i rozżalenie robi dziś za moją Motywację Przewodnią.
Zasadniczo nie liczę (jeszcze) kalorii, zacznę od następnego tygodnia, jak poobserwuję moje nawyki żywieniowe dłużej :P
EDIT: Kurdę >.< To był cały woreczek jednak. Boszeboszeboszeeee ;/
Ostatnio edytowane przez jhumka ; 04-03-2010 o 19:46
-
Odp: Bo żeby zmienić rzeczywistość, trzeba zmienić siebie (?)
Życzę powodzenia i wytrwałości Chciałabym znowu być przed maturą mimo, że było to zaledwie kilka lat temu. Ech, byłabym mądrzejsza
-
Masakra!
Teraz widzę, że będę musiała wyeliminować soboty od przyszłego tygodnia. !!
To, co zjadłam (i ile!) przechodzi ludzkie pojęcie. Jak jeszcze w pozostałe dni jem dobrze w miarę, tak weekend (słooodycze, wieeelki, pyszny domowy obiaaad, słodycze, jeszcze więcej słodyczy <3). No tragedia.
Już od poniedziałku miałam iść na dietę, ale coś czuję, że jak się nie zbiorę od jutra i nie powiem sobie "tak, już się poobserwowałaś, teraz to jest DIETA", to i niedzielę zajem.
A wczoraj? Wczoraj nawet ok, tylko muszę na drugi raz wziąć więcej jedzenia ze sobą. Zupa o 12 a powrót do domu (= dostęp do jakiegokolwiek jedzenia) na 22, to przerwa zbyt długa i zaowocowała zjedzeniem na noc. Niczego strasznego, bo była to bułka wieloziarnista i sałatka z selera, ale jednak 22 to zbyt późno.
Aaa!
Ale żeby nie było, że to tak teraz, to powiem, że tak zawsze moje weekendy wyglądają. Wyglądały!
A!
Tagi dla tego wątku
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum