Witajcie proteinki!
Mam 46 lat. Dwójkę już dorosłych dzieci i prawie trzyletnią wnusię. Męża. Niestety w nasz związek wkradło się trochę nudy.
Kiedyś chodziliśmy razem na siłownię, ja w tym czasie fikałam na aerobicu, pluskaliśmy się w basenie. Teraz jakoś nie mogę go do tego namówić....ale...liczę, że może coś się zmieni.
Jestem okropnym obżartuchem (byłam??). Słodycze pochłaniałam w ilościach hurtowych. No i moja nadgorliwość w tym kierunku spowodowała, że w ciągu 4-5 lat przybyło mi 20 kg.
Nie robiłam sobie zdjęć od dawna - przecież wiem jak okropnie będę na nim wyglądała. Rzadko patrzę w lustro, bo i po co skoro wyglądam źle.
Mam problem z kupieniem sobie ciuchów (zwłaszcza od pasa w górę). Jakieś te bluzki szyją teraz takie małe, czy co??? Zresztą nawet jeśli coś i kupię to wyglądam w tym jak przewiązany baleron.
Do tego jeszcze zaczęłam przekwitać i dostaję już głupawki od ciągłych wybuchów gorąca. Każda noc jest bardzo pracowita - zakrywanie, rozkrywanie i tak w kółko. Rano wstaję nieprzytomna i nie wyspana.
A tu zaczyna przyświecać słoneczko... coraz częściej przebija się przez chmury. Nastraja optymizmem. Tak więc postanowiłam w końcu wziąć się za siebie.
Zaczynam od diety i pójścia do ginekologa po hormonalną terapię zastępczą. To na razie moje dwa postanowienia tegoroczne, chociaż możliwe, że moja lista się rozmnoży.
Ale teraz D I E T K A P R O T E I N O W A!!!!!!
Dlaczego właśnie ta???
1. Trochę słyszałam i widziałam efekty tej diety. Pracuję w typowym babińcu, każda coś ze sobą robi. Widzę, że niektóre koleżanki jakoś tak się "kurczą" Na pytanie co za dietę stosują mówią, że proteinową.
2. Zawiera produkty, które lubię i jestem w stanie zjeść,
3. Nie jest pracochłonna. Ja niestety niezbyt lubię zaglądać w garnki, więc to coś dla mnie.
Jakoś w tej chwili nie przychodzi mi nic więcej do głowy.
Pozdrawiam wszystkich na tym forum - trzymajmy się - nigdy nie jest za późno na zmiany!!
Życzę dużo silnej woli i samozaparcia!!!!!!!!!