Witam Was serdecznie,
Mam na imię Nelly i mam 24 lata. Mam 180 cm i w tym momencie ważę 113,7 kg. Nie dość, że jestem wysoka, to przez tą nadwagę po prostu ogromna. Zapuściłam się niesamowicie w ciągu 2,5 roku. Kiedy dobiłam do setki, musiałam zajeść stres, który to we mnie wywołałoi tak doprowadziłam do kolejnych 20 kg. Jak wspomniałam mam 24 lata i wyglądam jak słoń. Mam nadciśnienie i schorowany kręgosłup. Jeżdżę co tydzień na 40 minutowy masaż, który ma nieco poprawić komfort mojego kręgosłupa, ale dopóki nie zrzucę 40 kg, kości będą się miażdżyły, a to co wydawało się największym problemem w kwestii kręgosłupa (problemy ze wstawaniem z łóżka, nagłe bóle w lędźwiach) to będzie nic w porównaniu w widmem wózka. Nadwaga zniszczyła moje poczucie pewności siebie, zrobiła ze mnie introwertyka, który stroni od ludzi i zniweczyła dużą część moich planów. Mam około 3 lat wyjętych z życiorysu. Lat, w których wolałam być niewidzialna, w których oblewał mnie pot gdy musiałam w końcu kupić jakieś ciuchy i lat gdzie po kryjomu miałam nieuzasadniony żal do koleżanek, że one mogą to nosić,a ja nie, że one mogą się bawić, a ja nie. Zaczęło się od tego, że przez dzieciństwo i okres kiedy byłam nastolatką jako wysoką osobę nie do końca mnie 'tolerowano'. Tzn w podstawówce dzieciaki śmiały się, że noszę rozmiar buta 42 kiedy one miały 36/37, że jestem wyższa od chłopców. Pamiętam, że nawet niektórzy nauczyciele robili sobie ze mnie żarty, np mówiąc, że z moją niską koleżanką wyglądamy jak wieża z przybudówka.W LO było tak samo. To był początek mojego utwierdzania się w przekonaniu, że nie jestem warta żeby się starać dobrze wyglądać, bo chociaż można schudnąć-nie da się zmniejszyć stopy czy zmaleć. Z czasem zaczęłam destruktywnie tyć, aż w końcu dobiłam do mojej obecnej wagi. 3 tygodnie temu pojechałam do Centrum Leczenia Otyłości w Krakowie i wypowiedziałam mam nadzieję tym razem sukcesywnie wojnę mojej nadwadze. Kiedy zostałam zważona, zmierzona itd moje wyniki były takie: waga 119, 9 kg, talia 120 cm, biodra 125 cm. BMI 31. Teraz waga to 113 kg. Wiadomo nie jest to jeszcze rewelacja, ale powolutku staram się NIE walczyć z każdym dniem, nie 'płakać' jedząc normalny posiłek, że to nie pizza i tłumaczyć sobie, że jedzenie to tylko paliwo. Staram się polubić warzywa, trzymać się wytycznych i jeść świadomie w myśl zasady, że ciało to nasza świątynia. Mam ogromną nadzieję, że z czasem będzie lepiej, a ja odzyskam to co straciłam i nie popełnię tego błędu ponownie. Odchudzanie ma być efektem ubocznym, a ja mam nauczyć się jeść racjonalnie tak by odżywić organizm i pobudzić go do życia. Jeśli nie zamęczyłam Was wylaniem tych żali jak dotąd i nie znudziłam Was doszczętnie-będę Was informować jak idzie i trzymać kciuki za tych, którzy jak ja-od dawna mają pomysł na siebie i wreszcie są go gotowi zrealizować
![]()