Przyszlo mi dzis rano w lazience do glowy, ze jestesmy chyba jedyna grupa, ktora z taka radoscia wita kazdy spadek, stajac na wadze...To swoista gielda, "firm" duzo, czyli odchudzaczek, kazdy ma swoja wage wyjsciowa i do czegos dazy, a w naszym wypadku do osiagniecia minimum, przy ktorym bedziemy dobrze sie czuc, dobrze wygladac i byc z siebie dumnym...
Ale ad rem.
40 lat po przejsciach, z waga oczywiscie. Mialam juz w odchudzaniu nie lada sukcesy, ostatni jakis 3 lata temu, gdy na wadze zobaczylam magiczna cyfre 58 kg przy wzroscie 164 cm. Kupowalam ubrania w normalnych sklepach w rozmiarze 40 lub nawet 38, czulam sie lekka, zwiewna i bylo mi non stop zimno.
Bessa nie trwala dlugo. Powolutku zaczely sie zwyzki, najpierw do 65, potem 70-75, 84..potem przestalam juz stawac na wage...
Gdy ostatnio podjelam decyzje o odchudzaniu, nawet nie zwazylam sie...Zapewne wazylam ok 99 kg, jak nie 100.
Gdy po kilku dniach stanelam na wage, a bylo to 10 maja 2009, wazylam 96,800 kg.
Kolezanka podpowiedziala mi protal. Poczatkowo z braku odpowiedniej wiedzy i zasad jadlam warzywa z bialkami, opamietalam sie po kilku dniach, gdy dostalam ksiazke, poczytalam i weszlam na 6 dniowa faze uderzeniowa.
Bylo mi ciezko. Chcialo mi sie jesc, spac, pic. Ale ku mojemu zdumieniu, objawy te stopniowo zaczely sie wycofywac, tak samo jak srednio fajny smak w ustach....
Zakonczylam faze uderzeniowa z waga 93,60 kg.
Weszlam w 2 faze 5/5. Do mojego ulubionego "crossanta" wg Dukana dolaczylam rzodkiewki, salate, pomidora. Z przyjemnoscia zjadlam omlet z cukinia. Czy lososia w warzywach. Galaretke z kurczaka z zielona pietruszka i marchewka.
Wczoraj mialam kryzys...
Upieklam sobie zamiast crossanta, "grahamke", dodajac do przepisu podstawowego pol lyzeczki proszku do pieczenia. Wyszlo slonawe, suche, ale z braku czasu zschrupalam z rzodkiewkami. Caly dzien chcialo mi sie pic, mialam slony smak w ustach, wieczorem po kolacji bolal mnie brzuch, bylam wzdeta i pelna.
Dzis koncze faze warzywna, brzuch przestal bolec w nocy, waga rano pokazala 92,80 kg.
A ze mam troche czasu, wyprodukowalam marmolade z rabarbaru, ktora swietnie pasowala dzis do crossanta na sniadanie.
Zrobilam tez deser rozano-kawowy, chlodzi sie w lodowce, gdy go sprobuje, wrzuce przepis. No i galaretke z kurczaka znow robie, tym razem bez marchwi. Ale pachnie w domu rosolem...
Generalnie, od kiedy podjelam decyzje o odchudzaniu, czuje sie lepiej, lzej, zaczynam miec wiecej energii.
Bardzo prosze, jesli ktos tu zajrzy....Trzymajcie kciuki za mnie. Tak bardzo chce, by mi sie udalo...