I oto nadszedł ten dzień...
Ja, wielka fanka czekolady, czipsów, wina, dobrych drinków również, ciast, magnumów, m&msów, kurczaków w panierce, makaronów (itepe itede) postanowiłam przejść na dietę.
Chudzielcem byłam jedynie w gimnazjum, zazwyczaj jednak spokojnie mieściłam swoje cztery litery w rozmiar 42. Jednak udany, stały związek z moim Mężczyzną, nasze zamiłowania kulinarne, słodkie lenistwo w łóżku oraz miłość do słodyczy zrobiły swoje. Mocno przyczyniły się do tego też leki hormonalne po operacji na jajniki.
Nie tak dawno, przypadkowo zupełnie i z czystej ciekawości, wlazłam na wagę, która wydała wyrok - coś około 92kg. Szok był to wielki, ponieważ dawałam sobie maksimum 85. Wzrostu mam 180cm, więc kawał babska ze mnie jest. Nie dało się nie zauważyć, że w wyprawach na ciuchy wybieram coraz to większe rozmiary, a żeby coś było za luźne to i po rozmiar 48. Próbowałam po prostu mniej żreć, nie pić gazowanych napojów i nie jeść słodyczy - tydzień lub dwa i znowu wracałam do starych przyzwyczajeń - bułeczki, serek żółty, paniereczki, czekoladki, czipsiki i takie tam. Co z kolei objawiało się w postaci kolejnych fałdek i coraz gorszego samopoczucia.
Całą zimę można było przechować się w bezpiecznych czarnych tunikach i dużych swetrach. Jednak, gdy w końcu zrobiło się cieplej okazało się, że jest to przerażająca perspektywa pokazania się w bluzce z krótkim rękawkiem bądź spódnicy. Myślę, że to właśnie czas na radykalne działanie. Czytałam sporo o diecie Dukana, czytałam też wasze historie i stwierdziłam, że warto spróbować i tym razem podejść do tego na poważnie. A nuż objawić się moja dotąd niepoznana Silna Wola?
Zaczynam 8 kwietnia, nie wystawiając się na samym początku na ryzyko pokuszenia się na świąteczne przysmaki.
Największe pułapki to: głód cukrowy, sezon owocowy oraz wesele znajomego pod koniec czerwca.
Jestem maniakiem cukrowym a także obżartuchem, który ciągle lubi coś podgryzać. Dodatkowo jestem osobą cierpiącą na permanentny brak czasu: pracuje na pełny etat, studiuje zaocznie, nauki trochę mam, gram nałogowo bądź też leniu****ę z mym Mężczyzną (a uwielbiamy sobie poleżeć), więc nie wyobrażam sobie siebie spędzającej długie godziny w kuchni. Myślę, że jednak warto dać sobie szansę na bycie szczupłą i czucie się dobrze sama ze sobą
Mam koleżankę na diecie Dukana i po miesiącu zaczęła bardzo męczyć ją monotonność diety. Mówi, że nie może patrzeć na to samo żarcie cały czas. Jak wy sobie z tym radzicie?
I pytanie do tych Pań Proteinek, które większość dnia spędzają poza domem (praca, studia itepe). Jak radzicie sobie z regularnymi posiłkami? Jakiego typu posiłki przygotowujecie sobie na wynos?
Tak więc trzymajcie za mnie kciuki, mam nadzieję, że niebawem poznamy się bliżej, bo od 8 kwietnia będę spędzaj baaardzo dużo czasu na tym forum