No i znów tu wróciłam...
Zapewne większość z nas ma za sobą takie powroty. Nie da się ukryć - to forum uzależnia
Tak na prawdę nie wiem od czego zacząć...
Tak trochę mi głupio znów rozpoczynać nowy temat... Ale starego tez nie chcę kontynuować. W ostatnich wpisach były tylko obiecanki cacanki, że będzie lepiej, że od jutra zacznę, że.... i tak dalej.
Chcąc coś pozytywnego tworzyć siłą rzeczy trzeba zacząć od nowa...
Mam na imię Marta i jestem... obżartuchem i leniemI uwielbiam szukać wymówek ku temu, aby zjeść coś dobrego i nie ćwiczyć. Oczywiście mój życiorys zawiera również okresy, kiedy byłam szczupła i dbałam o kondycję fizyczną. Niestety te okresy są sporadyczne... Na palcach jednej ręki można policzyć miesiące, kiedy tak było. Większość mojego życia zajmowało naprzemienne odchudzanie się, jojo, lenistwo i tak w kółko...
Ale niestety w tym trybie kg same nie chcą spadać... Wręcz odwrotnie... Lgną do mnie, jakby szukały schronienia, a ja z lenistwa je przygarniam
Mam nadzieję, że znajdzie się garstka osób, które pamiętają szalonego Cactusai będą mnie wspierać tak samo jak i kiedyś...
Ale wiem też, że jest dużo nowych duszyczek, które polubiły forumI z tego bardzo się cieszę, bo zawsze to świeża energia i motywacja, zawsze to więcej osób, które mają ten sam cel.
No więc zaczynamy!
Dzień pierwszy za mną
Na śniadanie był razowiec, plaster sera, plaster polędwicy, pomidor i jogurt
Na II śniadanie nie było nic, bo pierwsze zjadłam o 11
Na obiad była masa sałaty, trochę kurczaka z rożna i pomidor
Na podwieczorek grejpfrut
A na kolację serek wiejski i banan
Całe 1063 kcal.
Trochę mało, bo będę się starała pilnować 1350 kcal. Ale to pewnie przez brak jednego posiłku. A bez sensu o 22 nadrabiać 300 kcal piwem lub pestkami, które właśnie wcina mój K.
Ach zapomniałabym... Moje jojo teraz waży 83 kg
Pomiary będą dopiero w niedzielę.
Do dzieła... Trzymajcie kciuki...