-
This is me - walka o zagubioną siebie
Hej,
już od jakiegoś czasu zbieram się by tu napisać. Ostatnio zmieniam swoje życie i zaczęłam też na nowo myśleć o diecie. Niestety waga jest ogromnym problemem w moim życiu. Niestety nie tylko w sensie fizycznym (jestem powolna, ospała, nie chce mi się wielu rzeczy, ciężko ćwiczyć, ruszać się, choroby związane z otyłością wiszą nade mną, otłuszczone ciało źle wygląda... wiadomo) ale w ogromnej części ogranicza mnie psychicznie. Jestem nieśmiała, niepewna siebie i własnej wartości, źle się czuję pośród ludzi, cóż tu ukrywać... wstydzę się siebie, czuję się nieatrakcyjna nie tylko jako dziewczyna ale ogólnie też jako człowiek, nie mogę ubrać się tak jakbym chciała (a ja kocham modę ! chciałam bym stylistką)... Ogólnie załamka.
Czas wziąć się do działania, ale tym razem do skutku.
Podstawowe info abyśmy wiedzieli o czym mówimy: 22 lata, 158 cm wzrostu, około 100-101 kg. Nie, nie ma tu błędu w liczbach...
Niestety moja historia nie jest szczęśliwa. W gimnazjum przeżyłam piekło, stworzone przez "kolegów i koleżanki" z klasy. Osiągnęłam wtedy najwyższą wagę w życiu (106 kg ! Dacie wiarę ?! ?! ?!). Przez sytuację w szkole, chciałam jakoś schudnąć. Tak trafiłam na strony pro ana. I się zaczęło. Głodowanie w szkole, a później nie wytrzymywałam i w domu rzucałam się na jedzenie. Na przełomie gimnazjum i liceum tak się wciągnęłam w tą społeczność że schudłam do 82 kg. Nie pamiętam z tego okresu prawie nic. To była moja najniższa waga. Niestety później miałam kilka kłopotów w życiu i zaczęłam jeść. Waga zaczęła wracać. Głodziłam się, ale nie wytrzymywałam długo. Waga wahała się 95-99. Wpadłam w sidła kompulsywnego objadania się (a może ono było już wcześniej?). Podejmowałam próby diet waga spadała, ja się poddawałam, więc waga wracała. I tak jestem do teraz.
Chcę się w końcu uwolnić od tego ciężaru. Chcę w końcu zacząć żyć (macie jeszcze jakieś wątpliwości, że życie z taką wagą, życiem nie jest?), móc kupić sobie piękną bieliznę (zawsze marzyłam o czerwonym koronkowym staniku...), uwolnić siebie z otchłani, być taką jaką jestem w środku a nie taką jaką czyni mnie waga. Czyli nieśmiałą, zakompleksioną, chowającą się. Czapka niewidka to bardzo pożądany przedmiot w moim przypadku. Znaleźć przyjaciół, znaleźć chłopaka...
Właściwie nie wiem dlaczego założyłam ten wątek. Żeby nie być sama w swojej otchłani? Tylko nie wiem czy chcę kogokolwiek tam wciągać... W celu motywacji? Może wstawię swoje zdjęcie, jeśli wystarczy mi odwagi. I postaram się zważyć za kilka dni. Miałam okres, więc waga oczywiście na + ;(
Ostatnio trochę odstawiłam mięso, i planuję też nabiał, ale to jeszcze nic pewnego. Muszę też więcej pić, bo ja prawie nie piję.
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Kochana... jak ja Ciebie rozumiem...mimo że mam już znacznie więcej lat... odezwę się później. Od dziś walczę zaczynając po raz tysięczny...
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Cześć Kochana kolorowa myszko :) Napisałam rano na szybko, ale tak naprawdę chciałam napisać Ci, abyś absolutnie w taki sposób o sobie nie myślała. Kochana to jest prawdziwe, że ludzie odbierają nas takimi jakimi się czujemy. Absolutnie zabraniam Ci mówić że Twoje życie jest brzydkie, złe i nie fajne. Szkoda czasu na takie biadolenie. Jestem gruba, no i co? Czy to odbiera mi możliwość radości z życia? NIE! Każdy ma prawo do radosnego życia, ale musimy chcieć się z tego życia cieszyć pomimo wszystko. Ja jestem całe życie gruba. Raz bardziej, raz mniej. Zachowywałam się przez całe liceum w taki sposób jak Ty dlatego doskonale Cię rozumiem. Jednak z perspektywy czasu i mówię to zdecydowanie i z ręką na sercu, wiem że sami jesteśmy kowalami własnego życia i nie mamy w nim czasu na zamartwianie się bo koronkowe majtki mnie cisną, a seksowny stanik wyglśda mało seksownie. Wiesz co? Są faceci którzy preferują inne wartości niż zgrabny tyłek swojej kobiety. A przyjaciele? Oni przyjdą jak tylko otworzysz się na ludzi. Nie zamykaj się, nie chowaj. Wyjdz taka jaką jesteś i uśmiechaj się do ludzi. Jesteś piekna, uwierz w siebie.
Chcesz zmienić swoją wagę? Próbuj, staraj się, ale nie na siłę. Nie załamuj się gdy coś pójdzie nie tak. Trudno, jutro będzie lepiej, ale na miłość boską żyj pełnią życia, "bo jest o wiele za późno niż nam się wydaje".
Obiecuję wspierać :)
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Jestem przerażona tym co napisałaś. to prawie jak o mnie...
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
@kousek dziękuję Ci za Twoją odpowiedź ! You made my day ! Bardzo podniosła mnie na duchu. Ja się nie mogę pogodzić z tym że jestem jaka jestem. A więc próbuję działać. Niestety bardzo często upadam. Ale ten raz wstałam i tym razem się nie poddam. A bym chciała w ogóle znaleźć taki stanik w zwykłej galerii żeby się na mnie wcisnął, i żebym mogła oddychać. Żaden sportowy, tylko właśni z koronek. I żeby brzuch nie zasłaniał mi majtek.
Ja dziś tylko na wodzie z syropem klonowym i sokiem z 1 cytryny. Wiem, że może niezbyt zdrowo, no ale. Byle do celu. Wysprzątałam dziś kuchnię, robiłam pranie, sprzątałam swój pokój... także aktywny dzień dość. Nie mam już sił na ćwiczenia. Chociaż może jeszcze potańczę. To pozwala mi uwolnić prawdziwą siebie. Chcociaż ostatnio jestem tak osupełkowana, że nie wiem czy we własnym pokoju będę wstanie się rozluźnić. No ale... Muszę dać sobie radę. Oczywiście, że sobie dam.
Ah właśnie waga dziś 100,8 - 101 (nie chciała menda się zdecydować)
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
No cóż Waszko... W takim razie nie zazdroszczę... Ale za to razem możemy wyjść z ciemności na przeciw światłu.
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Kochana czy Ty tego nie wiesz, że aby schudnąć trzeba jeść? Głodem osiagniesz tylko to że za chwilę rzucisz się na jedzenie... odradzam. Lepiej jesc malutko i często wtedy ladnie organizm trawi co zjadłyśmy a dodatkowo spala to co mu tam zochomikowane. Poza tym ruch, ruch, tuch. Nadaję ze spaceru :) Po burzy świat jest piękny! :*
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Wiem, wiem ale nawet szczególnie dziś nie chciało mi się jeść. Koło 18 dopadł mnie (nawet gdybym jadła i tak mnie wieczorem dopada- jestem nocnym żarłokiem) głód. Ale w domu nie mam nic do jedzenia. Serio, nic. Olej i makaron. Poszłam na zakupy, taki nowy rodzaj wafelka tak mnie przy kasie kusił... Ale nie wzięłam. Dziś na noc już nie będę jeść (chociaż bym chciała...będę silna).
Na skórę warto w białko inwestować, i kremy i przede wszystkim ruch. Mam nadzieję że wiek (22) też mnie uratuje przed obwisłym brzuchem...
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Cytat:
Zamieszczone przez
kolorowa_myszka
Ale za to razem możemy wyjść z ciemności na przeciw światłu.
Ja już wyszłam, u mnie takie żarcie jest chorobą, ja objadałam się kompulsywnie. I fajnie to określiłaś - to objadanie się jest jak ciemność, jakbym miała głowę w jakiejś ciemnej chmurze, przez którą słońce nie może się przebić. Najpierw jedzenie pomaga, jest lepiej przez chwilę, a potem dużo gorzej (plus wyrzuty sumienia, ze znowu się objadłam) i potrzeba jeszcze więcej jedzenia......
Jestem po terapii tego gó.wna i pomykam na mitingi Anonimowych Jedzenioholików. Takie napady można traktować jak uzaleznienie - od zajadania i zagłuszania emocji jedzeniem. U mnie szczególnie działa jak zapalnik do jedzenia poczucie osamotnienia, poczucie bycia ocenianym, użalanie się nad sobą, nadmierna radość i świętowanie....
Cytat:
Zamieszczone przez
kolorowa_myszka
W gimnazjum przeżyłam piekło, stworzone przez "kolegów i koleżanki" z klasy.
jakbyś o mnie pisała. Ja jestem dużo starsza od Ciebie - mogłabyś być moją córką wiekowo :D, bo do gimnazjum nie chodziłam, wtedy to była podstawówka 8 lat. W klasach 5-8 przeżyłam to, o czym piszesz. Piekło. Byłam klasową ofiarą, workiem treningowym ... zresztą, takie historie to raczej na priw.
Ja całe życie walczę/walczyłam z wagą... po 20-30 kg. od 48 do 78 albo głodowałam jak anorektyczka, albo żarłam, chudłam i tyłam
teraz jem prawie normalnie, na lekkim niedoborze, staram się dużo ruszać. Nie mam nadwagi.
Waga waha mi się w granicach 5-6 kg, a nie 30. Udało mi się pozbyć kompusywnych napadów, ciemnej chmury znad głowy, ogarnąć swoje sprawy (jak żarła, byłam tak skupiona na jedzeniu, co zjem lub czego nie zjem) że zawalałam wiele rzeczy, nie płaciłam rachunków, bo wszystko przejadłam.... udało mi się zmienić postawę wobec świata, trochę dojrzeć i nie reagować na życie jak dziecko, które nie dostało lalki.
Nie udało mi się do dziś być zadowoloną ze swojego ciała i do końca uporać z dzieciństwem (śmiano się ze mnie już w przedszkolu). Rozważam terapię traum z dzieciństwa/wczesnej młodości, ale nie wiem, czy jestem gotowa się z tym zmierzyć .
A co do wafelków - ja ich nie jem w ogóle. Poddałam się - one są silniejsze ode mnie. (mam takie produkty, które potrafią mną zawładnąć i nie mogę przestać jeść) więc nie zaczynam nawet prób kontrolowania tego.
Buziak :)
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
To tak jak ja, gdy nie jem zupełnie czegoś, gdy wiem że nie wolno i koniec to nie sięgam po to chociażby się waliło, paliło. Jednak nie przyszło to od razu. Przyszło z czasem. Musiałam się tego nauczyć. Cóż z tego jak moja waga szybuje wysoko, wysoko nawet jeśli ograniczam słodycze. Nadrobię innymi produktami które niby zdrowe, ale w ilości 1 garść a nie całe opakowanie... no i tego się wlasnie uczę od nowa. Ograniczać jedzenie do minimum...
Jak sobie radzisz myszka?
Waszuś dzięki za te wpisy, są też o mnie... przytulam mocno:*
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Cytat:
Zamieszczone przez
kousek
Nadrobię innymi produktami które niby zdrowe, ale w ilości 1 garść
jeśli nie możesz przestać po garści orzechów, to nie jedz ich wcale. obżarstwo jest gorsze niż korzyści z orzechów. Ja nie mogę jeść niczego, co chrupie i się po to sięga jak po przekąskę. czy to jest zdrowe czy nie....
zdrowe orzech mogę zjeść w sałatce i wtedy się nie uruchamiam :D
Co tam u Ciebie, Myszko?
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Otóż to...lepiej nie pchać do mordki
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Hej,
Dziękuję za każdy post. Miło mi, że nie jestem sama ale jednocześnie przykro, że ktoś też ma/miał takie... piekło.
Ja? No cóż, radzę sobie całkiem dobrze. Przedwczoraj (kanapki, spaghetii pomidorowe bezmięsne, owsianka na wodzie z tartym jabłkiem cynamonem i syropem klonowym), wczoraj (kanapki, dość sporo arbuza, pancakes z syropem klonowym).
Musiałam zrobić te pancakes bo chodziło za mną słodkie, najlepiej jakaś muffinka albo ciastko z kremem. Ale o nie, nie, nie pójdę i nie kupię.
Kalorie około 1400-1500 oscylują. Byłam kiedyś u dietetyczki i tyle mi ustawiła. Właściwie rok temu... Ale myślę że zmniejszę tą liczbę. Zwłaszcza, że waga rośnie o 0,1 zamiast spadać. I nie wiem co się dzieje. Czyżbym tyła nawet na 1500? Ale przemianę materii mam całkiem ok, tak myślę... Tak czy siak, 1500 to trochę dużo, i czuję to też po jedzeniu, że brzuch wypełniony prawie ciągle.
Przypadkowo odkryłam banghrę. Cóż to jest? Jest to taniec, wywodzący się z Penjabu, pierwotnie tańczyli go rolnicy na święto wiosny. Ale ile w nim życia, radości. Kiedy się na to patrzy, od razu się człowiek śmieje. I tak, zrobiłam kilka lekcji banghry. Szczęście niesamowite. Aż się łezka w oku zakręciła, że można inaczej. Że można być szczęśliwym, nie zażerając samego siebie i niszcząc tym jednocześnie. Że można inaczej wyładować emocje, w zupełnie nie destrukcyjny sposób. A sama banghra to istne cardio. Mięśnie bolą, ale nie męczę się psychicznie jak przy treningach Chodakowskiej czy Tiffany R. W końcu poczułam się szczęśliwa. I nie zamierzam odpuszczać, jeśli chodzi o odchudzanie.
U mnie zapalnikiem może być chyba wszystko...
Moje comfort food: zwykłe kanapki (tiaa, wpierdzielić pół chleba zwykły człowiek nie da rady, więc nie takie zwykłe...), frytki, kebab, pizza(cała, calusieńka...), nuggetsy, czy zwykły domowy obiad. Albo tosty z serem.. ale nie po 1 czy 2 plasterki tylko 3 albo 3 i 1/2 czasem 4...
Ze słodkich to donuty, pączki, tiramisu (z biedronki to duże, takie gotowe), pudełko lodów, ciasta gotowe z marketów, szarlotka z bitą śmietaną, kanapki z nutellą dżemem i mleko (a jak braknie chleba to sama nutella ze słoika.
Rzadziej wafelki bo dużo kosztują są w małych opakowaniach i w ogóle. Dużo pieprzenia z tym. Czasem płatki z mlekiem prawie całe opakowanie. Rzadko (raz na miesiąc-raz na 3 miesiące) ale zdarzają się.
W weekend organizują darmowe badania na rynku. Ciśnienie, glukoza, cholesterol. Zastanawiam się czy iść. Chyba z 8 lat nie miałam krwi pobieranej. Ale jeśli chodzi o pobieranie krwi jestem jak dziecko, boję się. No ale chciałabym się dowiedzieć wyników. Mam nadzieję, że nie wyjdzie że mam cukrzycę... Sama nie wiem czy iść...
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Idź na te badania koniecznie!
Ty naprawdę takie ilosci pochłonić potrafisz?
To ja nie mam pojęcia dlaczego jestem gruba...
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
2 załącznik(ów)
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Byłam ! ;) i jestem zdrowa ! cholesterol leciusieńko podwyższony 196 (norma 190) i lekarz mówi że kolejne mierzenie za 5,10 lat : Dostałam lizaka :P
Odważyłam się też pójść na oddanie krwi 1 raz w życiu. Pobrali, zmierzyli ciśnienie i okazało się że niziutkie ciśnienie (jak na złość chyba, bo zawsze było wysokie !) i hemoglobina i że bym im klapła ;( szkoda, że nie mogłam pomóc :( pójdę następnym razem, jeszcze dużo będzie takich imprez z oddawaniem krwi, bo lato idzie.
Co do ilości - tak, w takim kompulsie ("napadzie") ilościowo mogłam np zjeść całą pizzę (wielkości jak ta z marketu z lodówek) + coś słodkiego np. pączek (1szt) i to była ilość do porzygu... Albo inny przykład: całe opakowanie lodów (1litr) to też dawałam radę... Teraz ani myślę do tego wracać. Byłam nieszczęśliwa i jeszcze to pogłębiałam...
Dziewczynki ! Jestem tak szczęśliwa, że ani myślę o jakichś pizzach ! Tak szczęśliwa jak nie byłam od wieków. Teraz już nie zawrócę z drogi do zdrowszej siebie i odkrycia siebie (opadają skorupy kompleksów i inne).
Zaczęłam biegać. Dacie wiarę ?! ?! Stwierdziłam, że chrzanię to, chrzanię wszystkich którzy mogliby się podśmiechiwać. To moje życie !
Nie pobiegłam zbyt wiele, ale i tak myślałam, że będzie gorzej... Powoli, z czasem będzie coraz lepiej :D
Załącznik 39526
Załącznik 39527
A oto ja, o ile się pokażą zdjęcia xD Mam nadzieję, że nie zostanę spacyfikowana xD
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Myszko, cudownie że zdrowie dopisuje. I ja znów zaczęłam biegać. Dwa lata temu fajnie schudłam biegając. Później jednak skręciłam nogę i wszysyko wróciło:(( Teraz wracam ja. Do swiata żywych ! :))) Co drugi dzień sobie śmigam. Najpierw po 2km. Wczoraj udało się 4 :)) Noga trochę boli ale wyrobi się.
Mimo tych kg wyglądasz uroczo!
Napisz jak idzie.
Buziak!
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Tak jak pierwszy tydzień wyszedł znakomicie - wegańsko, głównie warzywa, owoce i płatki owsiane... Tak ten tydzień trochę s*******iłam. Zjadłam 1 x pizzę, frytki i nuggetsy (nie wszystko w 1 dzień tylko każde w inny). Wczoraj gołąbki ze słoika. Tiaa super zdrowo, nie ma co...
Prawda taka, że sięgnęłam po pizzę bo było mi smutno. Taki pusty smutek, którego trudno się pozbyć. Wciąż nie umiem sobie z nim radzić w inny sposób. Ale będę musiała się nauczyć. Bo tak być nie może.
Moja cera zemściła się za tą pizzę, oj zemściła... Nawet dobra nie była.
Nie odpuszczam sobie, i codziennie próbuję biegać. Więcej spaceruję niż biegnę na razie. Bieg - długi spacer- bieg - spacer. Mniej więcej tak to wygląda na razie, ale nie poddaję się. Czasami nachodzą mnie myśli "odpuść dzisiaj" ale się nie poddaję, bo jak zawalę 1 dzień, to już to pójdzie po całości...
Dzisiaj też jakiś gorszy dzień. Nie chce mi się jeść. Wiem, że to nie do końca zdrowo. Ale to tylko jeden dzień, nic mi się nie stanie. Poza tym całkiem przyjemnie czuć pustkę w żołądku.
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
o Boziu... jak wyliczałaś te ilości,które potrafisz pochłonąc..to ja niestety mam tak samo. Zapycham sie zwykłymi bułkami,obiadem,pizzą.
Masakra :( Naprawdę nikt kto nie ma z tym problemu nie otrafi przyjąc do wiadomości,ze tak można.
Ja swego czasu robiłam nawet zakupy w 3 sklepach,zeby nikt nic nie podejrzewał.
Brrr... straszne te nasze domony.
A Ty jedz. Jak jeden dzien głodówka to następnego dnia (dzien wczensiej juz zaplanuj) jedz już książkowo. BO to do niczego dobrego nie prowadzi, serio. ja mam za sobą 3 dni nie ejdzenia w ogóle. Nawet nie pytaj o konsekwencje :/
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Żebym zakupy w 3 sklepach robiła, to nie doszło jeszcze do tego. Ale... Trzęsę się ze strachu jak robię zbyt duże zakupy, że ktoś wie co będę robić...Wiercę się niepewnie w kolejce, ukradkiem patrzę po bokach czy nikt mnie nie widzi... No koszmar.
Tydzień wegański był znakomity, zero kompulsów. Tylko ten jakoś źle poszedł ale może końcówkę uratuję.
A co do głodówki. Nie wiem czy jutro będę coś jeść czy nie. Już kiedyś tygodniową za czasów LO przeszłam. Cudownee uczuciee... Później już nigdy nie byłam taka silna. Co nie znaczy że innych namawiam do niej. Strzeżcie się od głodówek. Trudno, wyjdę na małą hipokrytkę.
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Mnie się nie podoba to że się głodzisz a pozniej rzucasz na jedzenie. No i że biegasz codziennie. W koncu Ci się znudzi bo organizm nie wytrzyma. Biegaj co drugi dzień, daj mu wytchnienia! Poza tym jedz. Nirmalnie jedz bo jak nie jesz to później zapychasz się śmieciami wmawiając sobie że to smutek.
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Ależ Kousku, ja sobie nic nie wmawiam. Ten smutek jest ze mną i co jakiś czas uderza. Ale nie jest spowodowany tym, że nie jem. Zupełnie czym innym. Głód być może go potęguje, ale nie jest sprawcą.
Co do codziennego biegania. Ja więcej spaceruję niż biegam. Po prostu to polubiłam. Dacie wiarę ?! Ja, wiecznie przynosząca zwolnienia z wf. (przynosiłam je w LO bo w gimnazjum miałam piekło w szkole. Jakim cudem doktor je wypisał, nie wiem).
Poza tym zawsze odkryję coś nowego, zachód słońca, śpiew ptaków. Brzmi może lekko głupio, ale... W dzisiejszych czasach mało kto zwraca uwagę na takie "drobne szczegóły". A przecież świat jest piękny.
Pójdę dzisiaj na targ w poszukiwaniu truskawek i pomidorów malinowych, może już są :)
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Raport:
sobota: kanapki z avokado, udko z kurczaka, jajko, 2x brzoskwinia, 1/2 ogórka
niedziela: kanapki z avokado, jajko x2, pomidor x2, 1/2 ogórka, lody, mała paczka chrupek, 2x piwo (piwo + cydr)
poniedziałek: 2x kromka chleba, 2x jajko, śmietanka do kawy
dziś: nic
W niedzielę odpuściłam bieganie, zresztą popiłam...Rzadko kiedy piję, tak mnie coś naszło, nie wiem czemu zupełnie bo jęsli piję to nie piwo (nie znoszę go) a tu masz, niespodzianka.
Wiem, że nie powinnam się głodzić. Ale poniedziałek był pięknym dniem (prywatnie), i nawet nie chciało mi się jeść. Chociaż truskawki na targu pachniały wyjątkowo intensywnie. Nie wyklinajcie mnie, proszę.
Dzisiaj nawet nie miałam ochoty na nic. Dzisiejszy dzień do bani totalnie, mimo że trening i kroki zrobione (10tys kroków ponad i prawie 7 km). Czuję się beznadziejnie i do niczego. Przynajmniej w głodzeniu się jestem dobra. Przynajmniej w jednej rzeczy.
Mam nadzieję, że jutro wszystko będzie dobrze.
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
ale głodzenie Ci nie [pomoże. W niczym.
Nie wmawiaj sobie,ze jesteś beznadziejna, jak masz ciulowe myśli to biegiem do lustra i powtarzaj sobie,ze jesteś piekna i wspaniala aż w to uwierzysz. Nie daj się dołom. Nie tędy droga. Wiem,że jest ciężko, ale pozytywne nastawienie naprawde dużo daje!
-
Odp: This is me - walka o zagubioną siebie
Nie było mnie trochę.
Ale wszystko jest na dobrej drodze. Nie głodziłam się przez ten czas. Jadłam wegańsko, plus minus 1000 kcal. Mam przepis na superłatwe i tanie leczo jakby ktoś chciał :) I dobre :) Głównie opierałam się na warzywach, owocach, maśle orzechowym.
Codziennie szłam 6,5 - 7 km. Nieważne czy burza czy deszcz, po prostu szłam. Waga spada, jest 95 kg. Już daawno takiej liczby nie było... Nie mogę się doczekać aż zobaczę 8 z przodu. To były pamiętne czasy jak udało mi się ją osiągnąć lata temu w LO.
Najlepsze uczucie? Kiedy koszula, która ledwo się na tobie zapinała (musiałaś wciągnąć brzuch, a jak puściłaś powietrze to się momentalnie guziki rozpinały), zapina się ! (no w cyckach troszkę gorzej, ale na brzuchu leży idealnie!).
Stałam przed tym lustrem i piszczałam jak blondynka gdy zobaczy pająka :D :D :D i tylko powtarzałam sama do siebie "ja pierd*ielę, to niemożliwe!"