Witam Wszystkich!
Mam na imię Łukasz i mam "duży" problem- z nadwagą oczywiście.
Jako, że jestem nowy i jest to mój pierwszy post postaram się nakreślić mniej-więcej moją sytuację...
Moja obecna waga to 113 kg- dzisiejszy pomiar. Mam 186 cm wzrostu i około półtora tygodnia temu zacząłem od wagi 118.5 kg. Nawet nie wiecie jaki jestem podekscytowany tym faktem, że w końcu coś się ruszyło w dół. Niestety jeszze bardzo długa droga przedemną... Za pewien czas mam nadzieję osiągnąć wymażoną wagę, która przy moim wzroscie pozwoli mi pozbyć się pewnych zdrowotnych dolegliwości, które w tej chwili sprawiają mi wiele kłopotów. Mam na myśli nadciśniśnienie tętnicze, oraz dosć bolesne przeciążenie stawów skokowych i kolan. W moim wieku, a jestem dość młody bo na liczniku dopiero 24 latka to niedopuszczalne. Oczywiście dużym problemem jest też totoalny brak energii życiowej postrzegany powszechnie jako lenistwo. Myślę jednak, iż nie jest to lenistwo a kwestia zużywania cennej energii organizmu na obsługę zbędnych kilogramów.
Oczywiście jak wiele osób muszę przyznać, iż nie jest to moja pierwsza przygoda z odchudzaniem. W wieku 18 lat ważyłem około 83 kg- i świetnie się z tą wagą czułem. Niestety jakiś rok dwa później moje życie się zmieniło, a właściwie moje nawyki- nietylko żywieniowe... fastfoody, totalny brak ruchu (wszędzie jeździłem autem), fajki i obrzarstwo w porze kolacji lub później. Złamałem chyba wszystkie zasady zdrowego żywienia i zdrowego trybu życia. Moja najwyższa waga to chyba 119 kilogramów- o ile pamiętam...
Wiem, że jeśli czegoś nie zrobię teraz to będzie już tylko gorzej... a chciałbym pożyć trochę dłurzej niż do 30-40 / nie chcę zostać jednym z tych gości z miarzdżycą jajek, z brzuchem kwalifikującym się do wożenia taczką.
pierwszy raz schudłem, choć nie mogę powiedzieć, że się odchudzałem kiedy zostałem powołany- do Armii oczywiście... W przeciagu kilku miesięcy jakoś chyba trzech schudłem 19 kg... imponujące prawda. Okazuje się iż regularne, a do tego niezbyt smaczne posiłki działają cuda. Lecz cóż z tego, skoro okazało się i do wyjścia powróciło 8 kg, a pół roku później, po ślubie, kolejne 10kgMASAKRA...
EFEKT JOJO powiecie. . . guzik prawda- gruba dupa nie bierze sie z powietrza,,, poprostu zaczęłem znowu jesć wszystko co mi tylko wpadło w ręce np. fastfoody, pomimo iż żona bardzo dobrze gotuje. ( PYTANIE-(może ktoś wie)-DLACZEGO to niezdrowe żarcie jest takie dobre???)). W każdym razie od kilku miesięcy powoli, lecz nieuchronnie przesuwałem się w stronę granicy zza której juz nie ma powrotu... no może jest ale dużo trudniejszy - "120"
Na szczęście jej nie przekroczyłem i wszystko idzie w dobrym kierunku.
Jest tylko mały problem- za parę dni lecę z zonką na wczasy i boję się że zniweczę cały trud jaki dotychczas włożyłem w tzw. odchudzanie. No cóż zobaczymy. oby tylko nie przytyć..
Pozdrawiam Wszystkich
Napiszcie- może wasze problemy są podobne do moich ...
Jeżeli Macie jakieś rady dla początkującego lecz zdeterminowanego kolegi- czekam na posty...
Łukasz