Chudniesz - wygrywasz zdrowie. Odchudzanie z Konradem Gacą
Witam. Może na początek kilka słów o sobie. Jestem prawie 17-letnią dziewczyną, chodzę do liceum, czasem na koncerty, czasem na imprezy - jak chyba każdy w moim wieku. Mam swoje grono znajomych, mam radości w życiu, ale mam i potworne kompleksy związane z wagą. I zjadają mnie one coraz bardziej. Całość utrudnia fakt niedoczynności tarczcy, która to powoduje znaczny spadek metabolizmu, rozregulowanie całego organizmu i ogólnie jeden wielki bajzel wewnątrz ciała. Jestem nastolatką i naturalnym jest porównywanie się z innymi dziewczynami i chęć posiadania ładnego ciała. Dlatego postanowiłam zmienić obecny stan rzeczy. :-)
Bywałam już na wielu dietach. Dość długo stosowałam Diamondów (polecam dla osób chcących schudnąć do 10 kg, przesmaczne posiłki, człowiek nigdy nie chodzi głodny), podobnie i zapewne znaną Wam dietę Dukana. Nie można powiedzieć, że efektów nie było. Owszem, były, czasem nawet na prawdę spore. Jednak wiadomo, mała systematyczność i powroty do wcześniejszej wagi z nawiązką - na pewno to znacie. Tym razem przyłączyłam się do programu "Chudniesz - wygrywasz zdrowie" autorstwa Konrada Gacy. Zobaczyłam go w "Kawie czy herbacie" i coś mnie tknęło. Albo teraz, albo nigdy.
Jestem na diecie dopiero 6 dzień, ale już schudłam ponad 3kg, zgubiłam w talii kilka centymetrów, podobnie w udach. Obserwowane zmiany to świetna motywacja! Jednak najlepszą jest chyba koszt układania tej diety pod każdą osobę indywidualnie - 300 zł na 28 dni. Uwierzcie, nigdy nie miałam takiej motywacji. W życiu nie pozwoliłabym, żeby dla głupiego posmaku na podniebieniu zaprzepaścić pieniądze rodziców.
Na początku musiałam zmierzyć dokładnie moje parametry (wiadomo, wzrost, waga, obwód talii, bioder, ud). Wybrałam sobie termin wideo-konsultacji z wybraną przez siebie osobą. Do wyboru miałam 2 panie psycholog, 1 fizjoterapeutę i Anię Całkę - motywatora. Wybrałam tę ostatnią, gdyż jako jedyna z tej czwórki przeszła niesamowitą zmianę - właśnie stosując się do wskazówek Pana Gacy. Na razie jestem po pierwszej 10minutowej konsultacji. Dostałam rozpiskę treningu i jadłospis na nadchodzące 2 tygodnie (22 maja kolejna konsultacja). Właśnie kończę pierwszy tydzień, który wygląda dokładnie tak:
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7 dzień
I posiłek - godzina 7
75g karczku na smalcu
Pomidor
II posiłek - godzina 11
75g karczku na smalcu
Pomidor
III posiłek - godzina 15
75g karczku na smalcu
Pomidor
IV posiłek - godzina 19
75g karczku na smalcu (dla urozmaicenia bez pomidora!)
Jak widać dieta nie jest szczególnie hojna dla wrażeń smakowych i żołądka. Oczywiście wszystkie potrawy przygotowywane bez soli. O zero cukru nie muszę chyba wspominać. 4 litry płynów dziennie trzeba wydoić - zielona herbata, cola light lub woda (preferowana woda). Trening dostałam miły - jedyne 2 razy w tygodniu po 50 minut jazdy na rowerku. Także nie jest źle, choć Pani Ania wspomniała, że nie mam jakiejś tragicznej wagi. Mam sporą nadwagę, ale nie otyłość.
Już cieszę się na poniedziałek! Ale będzie wyżeeera, ale się nawpieprzam. Patrzcie na jadłospis na mój 2 tydzień walki.
8, 9, 10, 11, 12, 13, 14 dzień
I posiłek
3 łyżki stołowe płatków owsianych na wodzie
4 śliwki suszone
250g kefiru
II posiłek
Owoc do wyboru - oprócz bananów i winogron - 200g
III posiłek
Pierś z kurczaka - 130g
Warzywa mrożone (jako przykład podają sałatkę jarzynową z Hortexu) - 130g
Jedna łyżka oliwy z oliwek
IV posiłek
Ser biały chudy - 110g
Jogurt naturalny - 150g
Teraz, to już niemalże finezja w porównaniu do 1 tygodnia! Normalnie nie tknęłabym chociażby tych płatków owsianych na wodzie lub śliwek suszonych, ale teraz, czytając to, aż ślinka cieknie. Tak, tak. Po tygodniu takiej żywnościowej monotonii człowiek staje się bardzo mało wybredny. ;-)
Wraz z dietą idzie oczywiście zero alkoholu. Nie powiem, żeby to był dla mnie niezbędny warunek imprezy, ale jednak okazyjnie zawsze się piło. 1-2 piwko na koncercie. Wódka na imprezie. Jest to mimo wszystko jakieś wyzwanie. 12 maja zaliczyłam swój pierwszy koncert bez alkoholu. Nie widzę różnicy, nadal skakałam, wydzierałam się i bawiłam w najlepsze. A wiadomo, że jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać? ;-)
Największym utrudnieniem dla mnie są posiłki na konkretną godzinę. To serio uciążliwe dla osoby, która większość swojego czasu spędza poza domem. Musiałam troszkę edytować godziny. Pierwszy posiłek jem o 6:30 (o 7 nie mogę, wtedy to ja już jadę autobusem do szkoły), drugi w szkole na długiej przerwie o 10:30 (strasznie się kitram, nie lubię jeść przy ludziach, tymbardziej jakiegoś mięsa i pomidora - okropnie niekomfortowa sprawa, człowiek traci mobilność). Trzeci jest po powrocie ze szkoły o 15, ostatni różnie, między 18:30 a 19:00 rozpoczynam jedzenie.
No i trudny jest też warunek nie opuszczania posiłku. Oraz reguła: posiłek można zwiększyć przy wzmożonej aktywności fizycznej, ale absolutnie nie można go zmniejszać! Ale wszystko się da, jak się chce. (że takim frazesem sobie zarzucę)
Już czuję jak wzrósł mi metabolizm - co zjem i wypiję, to zaraz tego nie ma. Wcześniej brałam leki na odwodnienie (dawkę jak dla dorosłych) - nie ruszało ani troszkę. Teraz biegam do ubikacji co 5 minut. Nereczki zaczęły ładnie pracować :-). Opuchnięte nogi zniknęły, już nie boli mnie drapanie się po łydce, co wcześniej było normą.
Bądź co bądź - widzę narazie same pozytywne aspekty. Walczę, nie poddaję się. Liczę i na Wasze wsparcie i przyłączenie się do odchudzania. W miarę możliwości będę pisać tutaj moje jadłospisy na każdy tydzień (rozumiem, że sporo osób ma ograniczenia finansowe). Jednak wiadomo, że najlepsza dieta będzie dostosowana pod Was, tak jak moja dostosowana pod mój wiek, wagę, płeć, chorobę. Niemniej sądzę, że Wam nie zaszkodzi, a pamiętajmy - może bardzo pomóc.
Pozdrawiam serdecznie i postaram się tu wpadać regularnie. Trzymta się, ludziska! :-)
Trudna jest walka z samym sobą
No bo jedna zmiana to nie koniec działania
Ale wielką ma moc, nawet gdy jest bardzo mała
Ku lepszemu będę pokładać swe starania
Jedna zmiana to jest początek zwyciężania