Każdy z nas mniej więcej wie, czym objawia się niedoczynność tarczycy. W moim przypadku zostałam na nią skazana - babcia z niedoczynnością, mama i tato. Wszyscy - więc i ja.
W gimnazjum ważyłam 85kg przy wzroście 170cm, zaczęłam brać Jodid, który po czasie unormował mi tsh.
Studia zaczęłam z cudownym wynikiem niewiele ponad 1, w ostatnie wakacje endokrynolog postanowiła przerwać moją kuracje jodem.
Tsh utrzymywało się na poziomie poniżej 1,5 ok. pół roku - jednak po ostatniej sesji, która i tak kosztowała mnie wiele energii - podskoczyło mi o 100% przekraczając 2.
Choć jest to nadal "norma" - czuję się znów paskudnie i nie będę tu wymieniać objawów niedoczynności tarczycy, ale mam je chyba wszystkie, w tym (niestety) przytyłam aż 9kg (!) w przeciągu pół roku!
Za 2 tygodnie jestem umówiona na wizytę u endokrynologa i po cichu liczę na Euthyrox.
Każdy kto kiedyś borykał się z niedoczynnością tarczycy (nawet tak niewielką jak moja) wie, jak ciężko jest schudnąć a - przede wszystkim - przestać tyć!
Dlatego od jutra (jak zwykle, brzmi to źle!) zaczynam dietę i ćwiczenia (pomimo tego, że nie mam na nic siły i męczę się nawet przy wchodzeniu na 1 piętro).
Ostatnie ważenie pokazało mi... 72kg!!! Przy 175cm daje to BMI 23,5!!!
W czasach, kiedy moje tsh było unormowane, ważyłam 63-64kg.
Postanowiłam moją walkę z kilogramami podzielić na małe kroczki i najbliższy to 69kg!
Waga wymarzona, przynajmniej na teraz, to 62kg (BMI 20,2).
TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI! : ))))
Jeśli ktoś poradził sobie z kilogramami mając niedoczynność tarczycy - BARDZO PROSZĘ O RADY : )))))
Pozdrawiam!
P.
PS
waga początkowa: 72kg : (((
cel 1: 69kg
cel 2: 67kg
cel 3: 65kg
cel 4: 63kg
cel 5: 62kg : ))))))))