Dzień dobry
miłej soboty i weekendu wszystkim życzę
Hmmm, co też dzisiaj?
Rower odpada, nogi mnie bolą jak wściekłe.
Ale zamierzam trochę pospacerować o ile pogoda pozwoli.
Póki co wszystko wskazuje na to, ze jednak będzie deszcz.
Jedziemy z Marcią do mojej Mamy.
Wieziemy ze sobą bardzo ale to bardzo dobry sernik na zimno.
Light to on ma w składzie jogurt. Bałkański
Znaczy się bałkański light.
Poza tym serek mascarpone oraz bitą śmietanę 30%.
Przemyślałyśmy wczoraj kwestię niejedzenia go zupełnie.
Chyba odpadła.
Ale zamierzamy zjeść tylko po jednym kawałku i będzie to wyczyn.
Poza tym po tygodniu rowerowania mogę sobie pozwolić na trochę rozpusty.
Plan obiadowy: cycek z indyka, bliżej nieokreślona ilość fasolki szparagowej i mizeria (tym razem light, bez śmietany)
Śniadaniowy: pomidor malinowy, omlet i kawa z mlekiem.
Kolacja- kalafior koloru fioletowego.
Liczę na to, że jego barwa zniechęci mnie do obżarstwa.
Z doniesień zdrowotnych: kolano mi ciut siada od tego jeżdżenia (górki to dla niego jednak zbyt duże obciążenie).
Stopa też.
Do ortopedy się jeszcze nie wybrałam bo to...zbyt wiele do zorganizowania na raz, nieprawdaż?
W pracy stresik.
Łykam pastyleczki na przetrwanie tego paskudnego roku.
Nie za bardzo widzę możliwość funkcjonowania bez nich a na ulotce doczytałam sobie, że jednym ze skutków ubocznych są ...zmiany wagi.
Nie muszę chyba dodawać, że w moim przypadku nie jest to szybkie chudnięcie?
Małżon goni resztkami sił (i pieniędzy!)
Do pracy nie wróci na pewno i trwa szarpanina bo... nie chcą go zwolnić.
Musieliby mu odprawę wypłacić...
W sprawie odszkodowania za wypadek też trwa przepychanka.
Bez prawnika już nie rozmawia.
Poza tym trwają rozmowy (niemiłe oczywiście) na temat pokrycia kosztów wizyt lekarskich "powypadkowych" w związku ze stłuczką z tego roku. Małżon musiał się naganiać po neurologach i wyskakiwać z gotówki więc teraz domaga się zwrotu kosztów (a to np. 200 euro za jedną wizytę...)
I teraz, na dokładkę, ma problem z ręką, którą złamał sobie dwa miesiące temu... (to ta druga, która była sprawna do tej pory)
Biega po lekarzach, robią mu badania, jakieś rezonanse magnetyczne...
Ostatnia diagnoza brzmi paskudnie. Podobno ma w nadgarstku pękniętą jeszcze jedną kość. Ona się wcale nie zamierza zrosnąć. Zamierza za to produkować mikrokrwawienia, które są potencjalnie niebezpieczne...
No.
To by było na tyle.
A i jeszcze nie wiemy dokąd leci Marcia w przyszłym semestrze.
To dość ważne bo za parę dni bilet będzie kosztował majątek.
Ale nie marudźmy, nie?
Ruszam się, zbijam gigantyczny przyrost wagi pozostały po zimie (moje problemy gastryczne jakby się trochę ogarnęły więc korzystam i nie jem już białych buł) i walczę oraz ...dziergam
Tradycyjnie wklejam linka do mojego bloga, zaraz sprawdzę czy forum uporało się już z przerzucaniem na jakieś dziwaczne strony...
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Miłej soboty, do jutra.