witam,
jeszcze pól roku temu jadałam po 700 kcal, początki anoreksji, wstręt do ciała, jedzenia,bezsilność, choroby...
nie wiem kiedy, nie wiem, który dzien okazał się tym strasznym dniem-dniem, kiedy miałam 1. kompuls. Zaczęło się... przytyłam ok.15 kg (?) ważyłam 50 kg (wzrost 165 około?) teraz jest ok.65 kg nie wiem, boję się wazyc, nie chce.
Próbowałam wszystkiego, dosłownie. W wakajce nie było źle-biegałam, spacerowałam, rower i te sprawy-zjedzone kalorie jakoś ulatywały. A teraz? przez 2 miesiace jakies 10 kg. CO JEST :C nie ma juz teoretycznie dnia, kiedy to nie zjem sobie tyle, ze nie moge sie ruszac. O moim problemie wie przyjaciólka, ale... nic sobie z tego nie robi. Ludzie widza, jak przytyłam, dlatego ja nie che sie z nimi spotykac. Wiem, ze smieja sie ze mnie, jak slaba jestem. Mama nic nie wie. Uważa, ze odzywiam sie zdrowo, a slodycze wyjada tata lub siostra. Nie umiem sobie pomoc, modle sie czesto, kupilam ksiazke o obzeraniu sie i... nic. Głupio się przyznać,a le tęsknie za czasami, kiedy byłam nie do życia, bez sił, uśmiechu. Potrzebuję pomocy, bo albo zostane gigantyczną dziewczyną, albo poprostu skończę swoje życie. Tak...kiedy jest naprawdę źle, myślę o tym, jak bardzo chciałabym zniknąc...