Witajcie
Zastanawiałam się już od dłuższego czasu czy nie założyć nowego wątku dla siebie, ale jakoś nie widziałam żadnych zmian, więc wolałam nie zapeszać, jak ostatnio. Jakieś 2 miesiące temu wskazówka stanęła na 105 kg i się przeraziłam, naprawdę. Chwile później złamałam nogę na pierwszej wiosennej przejażdżce rowerem i dopiero od 2 tygodni nie mam gipsu. Przed złamaniem nie miałam kondycji, bo od dłuższego czasu moja aktywność fizyczna jest sporadyczna (kilka razy w roku). A tu poważne złamanie w stawie skokowym. Dostałam dwie kule i przykazanie, że mam się na tym poruszać. Ja?! Z moimi słabymi rękami, nigdy! - tak myślałam na początku, ale z czasem się przyzwyczaiłam. Po 2 miesiącach stwierdziłam, że moje nadgarstki się wzmocniły na tyle, że nie muszę się opierać na pięściach, tylko normalnie na otwartych dłoniach (np. wstając z ziemi) - codzienne wielokrotne podnoszenie 105 kg siebie na dwóch rękach, to jednak wyczyn. Mimo pilnowania się, abym nie przytyła przez czas gipsu (1,5 miesiąca), a jednak trochę schudła, uzyskałam niezbyt optymistyczny wynik 103,3 kg. Choć lepsze to, niż w górę. W każdym razie mam spore problemy w chodzeniu (cały czas chodzę o 2 kulach) i rekonwalescencja będzie trwać co najmniej 2, a może więcej miesięcy. Dodatkowo mam inne problemy zdrowotne i paskudną figurę gruszki (jak byłam chuda byłam śliczną klepsydrą), co za tym idzie niską samoocenę i chociaż uwielbiam pływać, to wstydzę się pokazać na plaży w takim stanie jak teraz.
Spędziłam ostatnio trochę czasu w poszukiwaniu diety dopasowanej do moich wymagań, nie obciążającej zbytnio portfela i znalazłam artykuł o [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]. Przeczytałam i doszłam do wniosku, że mam wiele symptomów świadczących o tym, że mogę to mieć. Nie popadajmy od razu w paranoję. Oczywiście jak tylko będę mogła, to udam się do lekarza, aby się przebadać pod każdym kątem (póki co jestem uzależniona od poruszania dalej niż po domu od mojego TŻ). Nie mniej, stwierdziłam, że mogę zastosować się do wytycznych jeśli chodzi o dietę - nie umrę od tego, a dieta ta jest bardzo zdrowa. Dieta to może złe słowo, to jest styl życia, ponieważ chorując na insulinooporność człowiek do końca życia musi trzymać się wytycznych tej "diety".
Podstawowe założenie jest takie, aby wyeliminować wszystkie produkty oraz ich pochodne, które zawierają glukozę, pszenicę, kukurydzę, ryż biały, ziemniaki oraz aby jeść tylko produkty, które mają indeks glikemiczny mniejszy niż 50 (w małych ilościach dozwolone są produkty o IG=50). Swoją drogą Dieta Montignaca bazuje na tych założeniach z tego co się orientuje, ale ja nie będę się na niej skupiać. Chcę Wam napisać co zauważyłam po zmianach, które ostatnio wprowadziłam w moim żywieniu.
Dziś jest 4 dzień od kiedy przeszłam na pokarmy o IG<50 oraz odstawiłam produkty zawierające glukozę, pszenicę, kukurydzę, ryż biały i ziemniaki. Zaczynałam z wagą 102,4 kg, dziś było 102,2 kg. Choć nie spadek wagi mnie najbardziej cieszy, a fakt, że nie mam już napadów wilczego głodu i wcale nie ciągnie mnie do słodyczy (a uwierzcie mi, naprawdę jestem słodyczoholiczką). Cztery dni to może mało, aby sprawdzić to w 100%, ale już po pierwszym dniu nie miałam napadów głodu, a jak miałam ochotę na coś to chrupałam marchewkę.
Przede mną długa droga do wymarzonej wagi, ale nie chcę się poddawać, bo za dużo mam do stracenia.. Pod koniec sierpnia mam pierwszą rocznicę ślubu (mam nadzieję, że nie ostatnią..) i chciałabym do tego czasu mieć dwie cyfry na wadze. Niby to tylko 3 kilo, ale dla mnie to AŻ 3 kilo, o których marzę by się ich pozbyć od prawie roku.
Od sierpnia zaczynam rehabilitację na kostkę, więc myślę, że trochę zacznę się ruszać. Mam też zamówioną kołyskę do brzuszków. Jeśli macie jakieś inne propozycje ćwiczeń w domu, które mogłabym wykonywać nie obciążając stawu skokowego, to proszę, napiszcie mi o tym.
Bardzo liczę na Wasz wsparcie, bo w grupie łatwiej![]()