be FIT... no FAT! ---> to takie moje życiowe motto, które zawsze sobie powtarzam. Założyłam sobie tutaj konto żeby po prostu znaleźć wsparcie. Niestety prawda jest taka, że nikt mnie nie wspiera. Nawet mój chłopak woli oglądać zdjęcia szczupłych lasek w Internecie, niż oglądać mnie (może to zdarzenie sprawiło, że mam trochę motywacji). Jak już pisałam motywacja jakaś jest. Niestety jest ona zbyt mała abym zmusiła się do ćwiczeń. Próbowałam dzisiaj ćwiczyć z Mel B. ale po drugim filmiku zrezygnowałam. Byłam już tak zasapana i spocona, że nie miałam po prostu siły ćwiczyć dalej. Zrezygnowałam po raz kolejny, a teraz siedzę i płaczę, bo nigdy nie będę wyglądała jak te laski ze zdjęć... Wiem, odchudzam się dla siebie, ale po prostu boję się, że P. mnie w końcu dla jakiejś szczupłej zostawi. Moja historia wygląda tak, że zachorowałam i musiałam zacząć brać leki - jak się okazało przytyłam przez nie 20 kilogramów w rok... mam obrzydliwe rozstępy, jestem ciągle smutna, nic mnie nie cieszy. Widzę tylko swój falujący brzuch. Ważyłam 94 kilogramy, schudłam do 88 kg (mam 173 wzrostu) i potem jakaś siła sprawiła, że przestałam się odchudzać i tak stoję w miejscu (wiadomo, że to dobrze, że waga nie idzie w górę, ale w dół też nie idzie). Chcę być piękna i atrakcyjna, chcę się mieścić w ładne sukienki. Naładujcie mnie pozytywna energią, dajcie kopa i zmotywujcie. Sama na pewno sobie nie poradzę, teraz mam tylko Was.