Mario, przy moim wzroście, to nie taka znowu chudzinkamierzę 168 cm. Nie stosuję żadnej diety, staram się jeść wszystko, ale w rozsądnych ilościach i w myśl zasady - mało, a często. Słucham też mojego organizmu i jem, kiedy czuję głód, a nie, bo np. obiad już gotowy
i trzeba go zjeść natychmiast, a nie za pół godziny. Jemy po to, by żyć, a nie żyjemy po to, by jeść
Postawiłam też na sport. Ruch miał na mnie zawsze zbawienne działanie. Po urodzeniu pierwszego dziecka jadłam z doskoku i nie trzymałam się diet, karmiłam piersią i dbałam o to, by jeść w miarę zdrowo i nie fundować dziecku kolek
za to dzień w dzień chodziłam z synkiem (z wózkiem) na spacery i robiłam przy tym zakupy etc.. niezależnie od pogody, obładowana jak wielbłąd. Pamiętam, że waga do stanu sprzed ciąży wróciła w ciągu 3 miesięcy i leciała nadal, by na finiszu osiągnąć 56 kg. Po drugiej ciąży już nie było tak szybko z utratą kg, ale i nie spacerowałam tak dużo. Stanęło na 66 kg, czyli 6 kg więcej niż w momencie zajścia w ciążę. Postanowiłam zacząć ćwiczyć, by zgubić trochę ciała (tłuszczu) zalegającego głównie na brzuchu, biodrach i udach. Ćwiczenia traktuję też jako sposób na zdobycie i utrzymanie kondycji, dobrego samopoczucia i sprawności fizycznej. Z wiekiem niestety zaczyna strzykac tu i tam.. stawy i mięśnie stają się coraz mniej elastyczne, trzeba je trochę wspomóc gimnastyką
Konkludując, mam zdrowe podejście do kwestii wagi i nie daję się zwariować
Od czasu do czasu pozwalam sobie na pizzę, frytki czy lampkę wina
Słodycze też są w mojej diecie obecne, uwielbiam piec domowe ciasta, bułeczki drożdżowe i nie odmawiam sobie tych przysmaków
Życie jest zbyt krótkie żeby ciągle sobie czegoś odmawiać
Moim kluczem jest zasada złotego środka, co za dużo, to nie zdrowo, a wtedy nawet fix knorr - raz na jakiś czas nie zaszkodzi
![]()