Dzis po 220 brzuszkach i spacerze godzinnym z mezem. Moze i grzecznie dietetycznie jeszcze nie jest, ale mam zapal i ogromne checi. I meza motywatora. Sie chce
Sniadanie: chleb zytni z szynka i pomidorem - dwie skibki
Obiad: schab z jablkami i papryka
Kolacja: wielka miska salaty z kurczakiem
Ruch: Brzuszki, bieganie po miescie
Przyjemnosci: fryzjer i maseczka
Zalozylam dzis spodnie, ktore po poprzednim schudnieciu byly w sam raz. Opieta jak cholera, ale sie zapinam. Waga wskazuje, ze przytylam spowrotem 2 kilo. Po wczesniejszym schudnieciu pozostalo - 4. Czyli i tak jestem na dobrej drodze.
dziwne.. wymiary wyraznie wskazuja ze schudlam, a spodnie sa bardziej obcisle.. hmm.. chyba cos w szafie je kurczy. Obkurcza. Sciska. Potajemnie zszywa i zmiejsza.
Albo ja juz sama nie wiem?
Zalozylam dzis dzinsy, ktore lezaly odlogiem - bo za ciasne. Ale ile mozna podciagac na ulicy spadajace portki? Bo galotami swiecic jakos mi sie nie usmiecha.
Wiec teraz siedze w pracy, a moj okraglutki brzuch nieco marudzi, ze mu sie wpija tu i owdzie, ze ciasno. A ja po cichu mu odpowiadam, ze nie trzeba bylo tak natarczywie prosic o te czipsiki i ciasteczka. A potem zapijac je zimnym piwem. Niech sie nauczy, ze jak nie bedzie tak lapczywie wszystkiego pochlanial, to nie bedzie mu sie