Na diecie jestem od 20 lipca... Z tym, że ostatnio jakaś depresja mnie "naszła" i jadłam te rzeczy, których sobie konsekwentnie przez 2 miesiące odmawiałam. Dziś jednak postanowiłam jakby wrócić na właściwą drogę, heh.
Więc: od 20 lipca schudłam 14 kilogramów. Było już 16 mniej, ale jak pisałam wyżej - deprecha dziwna nadeszła. Momentalnie przybyły mi te dwa parszywe, niechciane kilogramy. Tak więc wracam, wracam...
Jestem na diecie manipulowania metabolizmem, czyli jem białka i węglowodany w różnych proporcjach. Dietka ogólnie jest świetna, jem pyszne jedzonko i chudnę... znaczy chudłam, a teraz znów zaczynam.
Z motywacją jest średnio, dlatego założyłam ten wątek, by mnie ktoś z was, kochani, wsparł duchowo. Na początku motywowała mnie sprawa, o której nikomu nie powiem. Teraz - motywuje mnie chęć usłyszenia od ludzi po raz enty: "Madzia, wyglądasz świetnie!" , "Madzia, ale schudłaś!" , "Madzia, gratulacje, brawo!"...Itd... Hehe, słabe to może ale prawdziwe.
Waga początkowa to były 83 kilogramy. Jaka masakra!!! Teraz ważę 69 kilo i mam zamiar zrzucić jeszcze tak 13-15. Mam 24 lata, 1,63 (mniej więcej) wzrostu. Sobie wyliczyłam idealną wagę i mi wyszło, że powinnam około 55 ważyć. No więc tego się uczepiłam.
Generalnie to mam 2,5 letnią córeczkę ( moje małe szczęście), ale nie po ciąży tak przytyłam. Ja zawsze byłam "puszysta", heh. Czas się ogarnąć, bo wyglądałam źle, aczkolwiek jakoś z tą tuszą żyłam. Teraz chcę zmian, chcę pokazać innym że jak się chce to można i chcę kurczę kupić sobie kozaki na zimę! ;D
Kochani, jeśli macie koncepcję, by mnie jakoś wesprzeć, to proszę się wpisywać, każdy wpis doda mi otuchy i poprawi nastrój - wiem, jacy jesteście motywujący i jak potraficie "osłodzić" dietę.
Pozdrawiam gorąco! ;*