Postanowiłam zarejestrować się na Waszym forum, ponieważ niedawno (niestety dopiero teraz) nastąpiło porządne otrzeźwienie i zrozumienie, do jakiego stanu się doprowadziłam. Mam 27 lat. Jeszcze 3 tygodnie temu ważyłam 134 kg przy 165/166 cm wzrostu. Na obecną chwilę waga wynosi 129 kg i na szczęście regularnie spada w dół, chociaż chyba bez jakichś spektakularnych efektów.

Z nadwagą zmagam się od dzieciństwa, ale przez większość czasu było to jedynie 4-5 kg za dużo. Później zaczęły się studia i problemy, a wraz z nimi zajadanie zmartwień. Jednak nawet w tamtym okresie utrzymywałam jakieś 80 kg. 2 lata temu moja waga wynosiła 90 kg, więc do tamtego momentu co prawda nie było dobrze, ale nie było też tragedii. Teraz znajduję się w błędnym kole, ponieważ wstydzę się pójść np. do ginekologa, chociaż pojawiły się bóle w podbrzuszu, więc podejrzewam torbiel (wcześniej jedną już miałam). Boję się, że w przypadku konieczności szybkiego zabiegu, będzie problem z moją wagą. No ale trudno, umówiłam się na wizytę i co ma być, to będzie. Jeszcze do wczoraj wmawiałam sobie, że najpierw trochę schudnę, a dopiero potem pójdę na wizytę. To chyba donikąd nie prowadzi i muszę przyjąć na klatę konsekwencje tego, do czego doprowadziłam. Z jednej strony mam bardzo silną potrzebę zmiany i dużo motywacji, ale z drugiej strony boję się, że mi się nie uda. To nie jest racjonalny lęk, ponieważ moje ciało samo się nie karmi, więc mam wpływ na wagę, ale jednak na razie jestem pełna obaw. Ciężko mi się z tym wszystkim pogodzić i wybaczyć samej sobie, a to uwiera. Na razie nie będę bardziej się rozpisywać, bo nie wiem, czy komuś w ogóle będzie chciało się mnie czytać.

P.S. Strażnik Wagi pojawi się wówczas, gdy zorientuję się jak go wstawić.