Pokaż wyniki od 1 do 4 z 4

Wątek: Całe życie chudne i tyje - problem w głowie a nie w brzuchu!

  1. #1
    tirilla jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    28-04-2010
    Mieszka w
    Wrocław
    Posty
    1

    Domyślnie Całe życie chudne i tyje - problem w głowie a nie w brzuchu!

    Pisze tego posta ponieważ chciałam podyskutowac z Wami, poznać Wasze zdanie na temat psychicznej strony odchudzania. Nie będę ukrywać że jestem specjalistą w tej dziedzinie ale tez nie będę ukrywać, ze jestem w trakcie terapii z powodu zaburzeń odżywania. Nie bulimia, nie anoreksja. One niestety nie są jedyne (choć najbardziej znane). Ja po prostu od kiedy pamiętam wciąż się odchudzałam na zmianę z tyciem. Zmieniałam rozmiar ubrań o co najmniej 1 raz w roku. Zazwyczaj w zimie sobie folgowałam a na wiosnę brałam się za siebie (choć nie zawsze w tej kolejności). Miałam poczucie, że może coś jest nie tak, ale nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Aż poszłam na terapię (bo każdy psychoterapeuta powinien przejść swoją terapię) i tam się okazało, że problem jest i to duży. Dlatego piszę do Was, bo wciąż czytam na tym forum, że: 'to już kolejna próba', 'tym razem się uda', 'wreszcie dam radę' etc etc Jedni piją alkohol, inni niebezpiecznie prowadzą samochód, a jeszcze inni jedzą za dużo/za często. Jeśli któraś z Was ma ochotę dołączyć do moich psychologicznych rozważań, być może w ten sposób, zrobić początek wielkiego kroku dla siebie, zapraszam. Jeśli ktoś uważa przeciwnie, jego sprawa, ale wolałabym unikać tu osób i ich postów, które zaprzeczają problemowi. Jeszcze nie dojrzeli, może nigdy nie dojrzeją.
    ZAPRASZAM!!!

  2. #2
    Awatar Dagus
    Dagus jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    09-04-2024
    Posty
    1,049

    Domyślnie Odp: Całe życie chudne i tyje - problem w głowie a nie w brzuchu!

    Witaj...ja sie z toba zgadzam ze wszystko zaczyna sie od glowy i myslenia...ze mna bylo jak z toba..a moze nawet gorzej. Jadlam, jadlam i jadlam..dogadzalam sobie..nie moglam na siebie patrzec..tak setki razy..setki razy proby schudniecia,poddawanie wracanie do starych nawykow..nie pomagalo nic:wyznacozne cele typu urodziny kolezanki, do moich urodzin...od poniedzialku itp..

    Nie wiem co sie zmienilo - moje myslenie..moze, a moze zdalam sobie sprawe ze jak juz jestem w jakis sposob z soba szczesliwa psychicznie to czemu nie moge tego dodac do tego szczescia fizycznego. Odchudzanie zaczyna sie od glowy=) tego jestem pewna=) pozdrawiam

    Kobiety z natury są aniołami,ale kiedy połamie im się skrzydła przychodzi im latać na miotle...
    Dagusiowe wieczne zmagania..---->. . . . Odchudzanie na WYMIAR =) . . . .

  3. #3
    Awatar myaaaa
    myaaaa jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    07-03-2010
    Mieszka w
    Jelenia Góra
    Posty
    359
    Wpisy na blogu
    6

    Domyślnie Odp: Całe życie chudne i tyje - problem w głowie a nie w brzuchu!

    Ja się chetnie dołącze bo uważam ze ten problem i mnie dotyczy... nie wiem na ile teraz w obecnym stopniu ale na pewno jest. Fakt nie zastanawiamy sie nad aspektem psychologicznym... czesto przegladamy katalogi diet cud po czym mamy same do siebie pretensje ze nie dałysmy rady schudnąc tyle co inne osoby (czesto po prostu wypisane cyferki przez autorów dla uatrakcyjnienia danej metody), co niewatpliwie na nas sie odbija w wiadomy sposob. Tym bardziej to wszystko ciekawie brzmi kiedy wypowiada sie osoba bedąca specjalistą i jednoczesnie walcząca z tym problemem. Pozdrawiam serdecznie

    Kolejna akcja motywacja 75,7-> 68 kg -> w pogoni za nowym życiem...
    Rowerkowe godziny czerwcowe -> 4/50!

    Tu mnie znajdziesz:Nowa ja, nowe życie... czyli jak skutecznie zmienić siebie - Grupy Wsparcia Dieta.pl

  4. #4
    szalejowa jest nieaktywny Znany na forum
    Dołączył
    13-02-2010
    Posty
    144

    Domyślnie Odp: Całe życie chudne i tyje - problem w głowie a nie w brzuchu!

    Jestem w chwili najbardziej odpowiedniej, by tutaj dołączyć. Tzn. oczy jeszcze nie zdążyły mi dobrze wyschnąć po drugim już dzisiejszym beczeniu, po kolejnym starciu z moim powtarzalnym problemem. Przed paroma minutami umówiłam się do psychiatry.

    Pozwolcie, że się "przedstawię" Z jakieś 1,5 roku na zmianę odchudzam się i jem, dzień lub kilka, wszystko, jak najwięcej, "bo mogę". Zdarza się to po prostu wtedy, gdy pozwolę sobie odpuścić dietę.

    Boję się, że to bulimia (zdarzało mi się wymiotować, na szczęście niewiele razy, herbaty przeczyszczające to norma, jednak mam nadzieję, że ostatnie przegięcie, tj. kilkudniowa ostra biegunka ze skórą obolałą do łez, przemówi mi do rozsądku), przede wszystkim nie mam już sił do siebie. Do tych obrzydliwości, jakie się z tym wiążą. Do tycia. Do nienawiści do siebie.

    No właśnie - nienawiści do siebie.

    Jasne, że to wszystko ma aspekt psychologiczny.

    Jeżeli nie jest to jedyny aspekt

    Dagus, masz szczęście, że dałaś radę Do mnie też czasem przychodzi taki impuls szczęścia, trwa parę tygodni (rzadko, ale zdarza się), wtedy wierzę nawet w to, że schudnę, skończę dietę, a potem będę normalnie (zdrowo i bez ataków) jadła.

    Ale niestety. Więc idę do lekarza

    Wybaczcie, rozpisałam się na swój temat... Dołączam do rozmowy, może coś interesującego w tym wątku odnajdę Pozdrawiam.

Tagi dla tego wątku

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •