Pisze tego posta ponieważ chciałam podyskutowac z Wami, poznać Wasze zdanie na temat psychicznej strony odchudzania. Nie będę ukrywać że jestem specjalistą w tej dziedzinie ale tez nie będę ukrywać, ze jestem w trakcie terapii z powodu zaburzeń odżywania. Nie bulimia, nie anoreksja. One niestety nie są jedyne (choć najbardziej znane). Ja po prostu od kiedy pamiętam wciąż się odchudzałam na zmianę z tyciem. Zmieniałam rozmiar ubrań o co najmniej 1 raz w roku. Zazwyczaj w zimie sobie folgowałam a na wiosnę brałam się za siebie (choć nie zawsze w tej kolejności). Miałam poczucie, że może coś jest nie tak, ale nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Aż poszłam na terapię (bo każdy psychoterapeuta powinien przejść swoją terapię) i tam się okazało, że problem jest i to duży. Dlatego piszę do Was, bo wciąż czytam na tym forum, że: 'to już kolejna próba', 'tym razem się uda', 'wreszcie dam radę' etc etc Jedni piją alkohol, inni niebezpiecznie prowadzą samochód, a jeszcze inni jedzą za dużo/za często. Jeśli któraś z Was ma ochotę dołączyć do moich psychologicznych rozważań, być może w ten sposób, zrobić początek wielkiego kroku dla siebie, zapraszam. Jeśli ktoś uważa przeciwnie, jego sprawa, ale wolałabym unikać tu osób i ich postów, które zaprzeczają problemowi. Jeszcze nie dojrzeli, może nigdy nie dojrzeją.
ZAPRASZAM!!!