Hej dziewczyny, zakładam swój wątek, w sumie nowy wątek - pierwszy raz pojawilam sie tu z wagą 82 kg 5 lat temu. teraz waże 71,5 a było już tak pięknie - w kwietniu wazyłam 65,5, ale głupia przytyła. Chociaż u mnie to dziwnie wyglada, ponieważ jeszcze w piatek rano ważyłam 68,5 - jednak na skutek zbliżającego sie @ i gastrofazy- niekontrowanego jedzenie przez długi weekend waga wskazywała dzisiaj 71,5 kg. Przetarły mi sie spodnie - co zmusiło mnie do refleksji, ze znowu zaczynam tyc , a nie chce juz nigdy w zyciu ważyć tyle co kiedyś.Więc trzeba coś z tym zrobić. Paradoks jest taki że przytyłam odkąd zaczelam biegać, biegam od pół roku i efekt jest taki że przytyłam 6 kg. Mam problem nie z ruchem, tylko z niekontrolowanymi napadami obżarstwa. Spójrzmy prawdzie w oczy , jeste uzalezniona od słodyczy. Mój napad głodu można zilustrować : 1-2tabliczką czekolady, 2 drożdżówkami, dużym serkiem homogenizowanym, paczką paluszków lub chipsów lub oba naraz i jakimś piwkiem czasami. I tak przeważnie 2 razy w tygodniu. Pozatym nie moge powstrzymać się od slodyczy- masakra, zjem potem czuje sie z tym beznadziejnie, wiec dalej jem żeby sie pocieszyć i tak wygląda moje błędne koło. Paradoks jest taki , że potrafie tego samego dnia iśc pobiegac 10 km..... Ogólnie nikt nie zauważył że przytyłam, pewnie przez to że ciało ma trohce mięsni, ale ja ciut już po ciuchach widze, że nogi są większe, więc pora wziąć się do roboty.
Mój plan jest nastepujący schudnąć do sylwestra do mojej ukochanej wagi 65,5kg.
30 listopada---> cel: 67 kg
30 grudnia-----> cel: 65,5kg - 65 kg
Plan diety: SŁODYCZE WON !!!!!!
WODA- TAK!!!!
WARZYWA- TAK!!