Witajcie
Nie jestem tu nowa, ale od długiego czasu mnie nie było.
Może opowiem trochę o sobie:
Mam 174 cm wzrostu i do 18-go roku życia miałam dość szczupłą budowę. Zawsze ważyłam około 58-60kg. Dużo trenowałam. Potem przyszły zmagania z maturą, tabletki anty- i dodatkowe kilogramy. Dużo.
W każdym razie dużo jak dla mnie. Bo dziewczyny ze sporą nadwagą mogą się oburzać, że przecież wcale nie jestem gruba, że nawet BMI mam prawie w środku przedziału "norma".
Ale ja jeszcze pamiętam, jak wyglądałam i jak się czułam, gdy byłam szczuplejsza.
Teraz wiecznie jestem ociężała, ciągle zmęczona, ciężka. Nie mogę nosić spodni z niskim stanem, bo boki mi okropnie wystają (a ja nie będę kłuć innych w oczy tym widokiem). Obcisłe bluzki to nic, ale nawet zwyczajnie przylegające okropnie na mnie wyglądają. A raczej ja się w nich okropnie czuję :/
Kilka razy próbowałam już się odchudzać. Zawsze domowymi sposobami "nie jem tego i tego, ale od czasu do czasu..." bla bla bla, lalala. Chudłam szybko, sporo, i równie szybko przybierałam z powrotem, i to więcej niż wcześniej. Klasyczne jo-jo.
Przy okazji przyznam, że mam wielką słabość do jedzenia i słodyczy itp, jestem w stanie nażreć się jak świnia a potem kwiczeć - nie chcę tu być wulgarna, tylko oddać prawdziwość sytuacji. Potrafię zjeść 3 wielkie mikołaje z czekolady, do tego jakieś inne czekoladki otrzymane na święta, świąteczny obiad, 3 kilo mandarynek... do zarzygania (choć nigdy mi się nie zdarzyło pawiować).
Postanowiłam, że definitywny koniec z tym tyciem.