No i znowu piąteczek i koniec miesiąca, już mi tylko 5 miesięcy pracy zostało. Oj żeby nasz Antolek już tak jadał. Idą z nim do chirurga, który go operował bo chodzi o ta przepuklinę.Mały kupkę robi z trudem i dużo wysiłku i bólu chyba go to kosztuje bo jęczy i stęka i zajmuje mu to z godzinę.
Ale jak to dziecko szpitalne nie płacze.
On w ogóle rzadko płacze, ale brat zaczyna odczuwać do niego pewną empatię bo jak jechali samochodem i mały zaczął płakać, wiadomo, że rodzice na przednich fotelach są niewidoczni dla niemowlaka, to zaczął brata pocieszać jak umiał " Ty, nie płacz przecież mama tu jest z tobą, mama jest".
No mądry ten nasz Jasio, wie co dziecku do szczęścia potrzebne- głównie troskliwa mama.
A ja jestem wredna matka dla kociastych bo ich w domku trzymam, ale jak pogoda taka byle jaka to wolę, żeby drzemały w swoich posłankach niż na tym betonie, albo wygwizdowie platformy widokowej.
Budy im się jak dotąd nie podobają. Browni prędzej się schowa do kontenerka niż do budy. Do tej z jednym otworem, dużej i ciemnej w środku to nawet zajrzeć nie chcą. Muszę właścicieli małych psów popytać bo bym ją wydała.
Idę dzisiaj do lekarza z prześwietleniami kregosłupa.
Zobaczymy, gdzie mnie pośle.No i czekam na faceta od tunelu -łącznika. Ta Browni mnie wykończy, ten kot ma mrówki w tyłku. Ledwo go przyniosę z woliery to już miauczy pod drzwiami.
Brat jak widzi Browni pod drzwiami i mnie do niej podchodzącej zmyka na przygiętych łapach do swojej kryjówki pod kapą łóżka, a Kasia też ucieka i wskakuje do posłanek jakby chciała mi powiedzieć tu się spokojniej i wygodniej śpi.
Jakby był łącznik to Browni sobie idzie, a pozostałe dołączają kiedy mają ochotę.
Niedziela ma być już pogodowo ładna.