Dzień dobry...
Noc miałam fatalnie nieprzespaną,bo filmy w TiVi mnie zanęciły,w tym jeden od połowy oglądany troszkę mroczny
łojciężko z papierosami było,zaś ale z tym jedzeniem to gorzej niż nie wiem co
no,bo nie da się odstawić pokarmu na całkiem a tylko w takim wypadku pewnie
udałoby mi się okiełznać nałóg/nawyk/przyzwyczajenia/celebry
...ja jezdem te inne...popłynięte znaczy'się już na III fazie...a teraz powrót na jakąkolwiek dietę DD
nie wydaje mi się możliwa,wszystkie te pseudodziałania (o sobie piszę) o kant przysłowiowej dpy obić mus
...się tak właśnie zastanawiam,że może te moje wojaże latośne to podświadomości działanie...może już czas
na czterech literach osiąść i za prawdziwą babcię robić
...żebysz jeszcze się potrafić zwizualizować
Się wybieram dziasiaj do fryzjera,więc jest nadzieja na humoru poprawienie,chociaż nie cierpię
oglądania siebie siedzącej na fotelu/we fotelu vis a vis dużego lustra...a zupełnie mi/mnie nie
przeszkadza duże lustro w łazience...moja sromota na siedząco o wiele bardziej rzuca się w oczy
Kocham cię Anusiu, jesteś jedyna w swoim rodzaju.
Dzień dobry chociaż już raz się dzisiaj do was wypisałam i mi zechlało.
A post był taki ładny, tyle odniesień miał głównie w kwestii kuchni i remontu i Ikei(mam genialny taboret-schodki z odzyskowego plastiku).
Ikea ma ceny wysokie, ale też czasami można za grosze kupić perełkę, unikat coś bez czego zycia sobie nie wyobrażam.
Ja mam takie 2 rzeczy. Ten taboret na dwa takty. Może być do obierania grzybów czy ziemniaków nad wiadrem(nisko) może być dodatkowy taboret w kuchni czy przy stole. Świetna z niego drabinka do sięgania z wysokich szafek i z szafy.
Jest odporny na wodę i kotom na balkonie służy do 101 sposobów na skoki, zeskoki, leżenia, chowania się, odmyki, gonitwy itd.
Drugą rzeczą genialna jest wyciskarka do czosnku. Póty póki jej nie miałam wolałam kroić niż przeciskać bo się zapychały i nie dociskały wszystkie posiadane ustrojstwa, ta z Ikei służy znakomicie . Ma w dodatku wyjmowany walec służący do przeciskania, tak , że myje się w zasadzie tylko coś wielkości 1x2 cm.I jest z nierdzewnego metalu. Proste, a genialne.
Wczoraj byłam na mindfulness. Wracając czułam sceptycyzm mojej Anki, skrytykowała tylko koleżankę, która spotkałam na grupie (razem byłyśmy na kursie). Sama nie zabrała ani raz głosu.
Ja jak to ja nie umiałam wysiedzieć w milczeniu i gadałam o tym co czuję, co myslę. Oczywiście nie w sposób duży, ale gdy prowadząca pytała o odczucia.
Mindfulnesu się nie zapomina. Poprowadzona przez medytację(robiliśmy "Na oddechu", "Z przedmiotem" i "Chodząc") bardzo ślicznie sobie opłukałam mózg i się wyciszyłam.Trochę mi przeszkadzała obecnośc Anki, ale to już na powrocie.
Może się mylę ale czułam jej krytycyzm, malkontenctwo no nie chciałam , żeby mnie oblała tym swoim cynizmem i krytycyzmem.
Ale w grupie ludzi , którzy wiedzeni różnymi potrzebami znaleźli się w tym kręgu czułam się dobrze.
Była tam kobieta szukająca ukojenia po traumie śmierci samobójczej córki, byli młodzi z korporacji, była 54 latka na etapie klimakterium, moja koleżanka powiedziała, że jest z ciekawości co w tym mogło zachwycić "mnie".
Ja się tam czułam na swoim miejscu.
Muszę odświeżyć praktykę mindfulness.
Kupiłam też książkę, bestseler dwóch Japończyków : Odwaga bycia nielubianym [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
No ale wróciłam późno, musiałam troszkę pobawić się z kotami i pomailować z przyjaciółmi, więc przeczytałam zaledwie parę stron i zmorzył mnie sen.
Ostatnio edytowane przez TinnGO ; 16-11-2017 o 10:01
Ania, a ja mam wrażenie, że pewnych nawyków można się wyzbyć. Trzeba tylko ich nie praktykować.
Pamiętam po rzuceniu palenia jak mi brakowało, żeby coś trzymać w rękach, żeby przygotowując się do omawiania jakiejś ważnej rzeczy zapalić papierosa, żeby był jako przerywnik. Po pewnym czasie, no u mnie tak z 6 miesięcy przestałam pamiętać, że była to nieodłączna część pogaduszek z koleżankami , oglądania TV, zastanawiania się w pracy jakie stanowisko zająć czy jak rozwiązać problem.
Sami tworzymy swoje celebry.
Jak nieodłączną rzeczą przy piciu kawy jest ciasteczko to albo trzeba przestać pic kawę , a coś innego do czego słodkie nie pasi, albo pić ją samą, pić zielonkę czy gorącą wodę z imbirem, celebrować spienione mleczko, parzyć z dodatkami likierów itd.
Ja ci powiem, że wiele już lat wykluczyłam chleb z menu. Lubię, kocham ale to główny czynnik niezasycenia jest.
Mam w domu poporcjowany w zamrażarce po 2 kromki.Rozmrażam tylko na śniadanie.
Nawet już nie mam jazdy na chleb do kolacji, podwieczorku. Po prostu zniweczyłam sprzężenie posiłek-kanapka.
Wy macie gorzej bo żyjecie na dwa tryby, mąż kanapki i chleb, dzieci zupy i ciasta, a wy na diecie tylko czekacie, żeby wrócić do tego trybu.
Ja myślę, że powrotu do takiego funkcjonowania ja nawet nie będę próbowała.
Bo wtedy ten głaz świeżo wtoczony na górę mnie znowu przygniecie.Musze się usunąć z jego toru.
Matko jedyna czy sens mojego życia i jedyna radość to napchać kałdun węglowodanami i tłuszczem.
Czy ja już nie jestem zdolna cieszyć i nagradzać się w inny sposób jak żarciem?
Teraz jak od dwóch miesięcy nie doświadczam napadów niepohamowanego ssania, głodu , apetytu wydaje mi się , że bedę umiała to wymanewrować, ale pamiętam jak za kazdym razem u mojego Kazika działał bodziec wyzwalający picie.
Odrobina alkoholu dawała reakcje łańcuchową.
Nie jeść się nie da, ale da się jeść tak, żeby nie wyzwalać tego wściekłego imeratywu, tego wyrzutu insuliny do krwi. Uczy tego Montigniak, Dukan, Optymalni.
Ja ostatnio źle wspominam użycie alkoholu i mając to złe wspomnienie wcale nie pragnę napić się C2H5OH.W jedzeniu też trzeba przewidywć co się stanie jak zjem tego cukierka, tego eklerka, jak się napije słodkiego kompotu czy zacznę skubać winogrono.
Tego drugiego dużo trudniej sobie odmówić niż tego pierwszego.
Trzeba zatem być mądrzejszym od naszych reakcji organizmu nad którymi słabo panujemy.
Ostatnio edytowane przez TinnGO ; 16-11-2017 o 11:16
Dziewczyny, chyba dzisiaj będziecie moimi wpisami znużone. Ale akurat wyskoczyła sprawa mojego prezentu gwiazdkowego.
Ja zaczęłam mówić o ekspresie do kawy na kapsułki i siostra chce żebym wybrała sobie model , a ona kupi na Allegro.
Ja nic nie wiem o ekspresach, nie chcę zbyt drogiego co to "krawaty wiąże i ......", ale taki w granicach 200-300 zł.Czy wiecie coś o ekspresach, czy jakiś umiałybyście polecić.
No muszę chyba zajść do Manufaktury i zobaczyć czy dostanę tam kapsułki i jakich firm i typów. No bo żebym potem nie szukała na antypodach kapsułek.
Czy ktoś cos wie o ekspresach na kapsułki?????Chcę mały, taki na 1-2 szklanki.No nie kolubrynę jak ten robot Kasia , który jest mi zupełnie nieprzydatny.
Dzień dobry.
Wrrrr pożarło mi pół posta,zaczynam od nowa.
Jest mi bardzo po drodze z Kaaasią.Ja też myślę,planuję ,wizualizuję,choć cel jeszcze odległy.
Moje szafki mają 37 lat , bo to są jakieś zbędne przywiezione ze Starówki.
Już z 10 lat planuję,ale zawsze jest coś pilniejszego /jak obecnie wymiana samochodu na młodszy rocznik/
Też musimy to załatwić,bo W. za 3 lata przejdzie na emeryturę i trudno będzie płacić raty kredytu.
Co do kuchni indukcyjnej - gorąco polecam. Mam taką jedno płytkową w razie jak się gaz skończy w butli.
Super się gotuje,bardzo szybko.Trzeba tylko opanować manipulowanie mocą.Sąsiadka z pierwszej działki też sobie wymieniła
i pieje z zachwytu. U mnie niestety prąd jest podciągnięty od działkowej wspólnoty i mam za słaby korek. Można by było w elektrowni sprawę odkręcić ale to dodatkowe koszty połączone z ciągnięciem nowego przewodu od innej skrzynki .
Tak więc zostanę przy elektrycznym piekarniku i gazowej płycie.
Zaraz popatrzę na meble z BRW . Wczoraj "skompletowałam "sobie z Bogusia i wyszło mi około 2900 za górę i dół.
W sumie mam 4 metry ściany z tym , że narożnej czyli 2x2
Co do odwyków od.... osobiście chyba łatwiej by mi było odzwyczaić się od jedzenia/czy pewnych produktów/ niż od fajeczek.
Nie potrafię zrozumieć / z czego jestem bardzo zadowolona/co to jest jedzenie kompulsywne.
Oczywiście czasami mam na coś smaka ,ale zazwyczaj jem w ustalonych godzinach i często muszę sobie o tym przypominać patrząc na zegarek. Chleb...pieczywo to jest to co mnie gubi,bo ja w przeciwieństwie do Tereni nie wyobrażam sobie kanapki bez pieczywa.
Czyli po prostu jedzenie sałatek,wędliny bez pieczywa to nie jest jedzenie.
Jeśli chodzi o nasze niedomagania i wszelkie urazy,to może Was zainteresuje taka nowość [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
Siostra mi podrzuciła po rozmowie z osobą,która jest na zabieg zapisana.
No właśnie chyba musisz zacząć od tego,żeby się zorientować w dostępności no i cenach kapsułek.
Osobiście nie mam tego typu ekspresu ale często kawkę z nich pijałam.Smaczna jest ,zwłaszcza jak ma różne kapsułki.
Znajomi którzy mają taki ekspres narzekają jednak na cenę filiżanki kawy z kapsułki.
Coś tam znalazłam w necie
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
ja bynajmniej nie,bo baardzoo chciałabym,coby mi/mnie wreszcie łopatologicznie z głowy
kompulsywne żarcie wybić...jakoś tak w niej poukładać już nawsiegda,jak z fajeczkami właśnie,
bo tutaj wiem,że mam nie tykać ani,ani maszka - nawet sziszy
Odnośnie do ekspresu nie pomogę,albowiem jeśli już kawę pijam to plujkę,czarną,niesłodzoną...noo chiba,
że jest to wypad kawiarniany to same widziałyście jakie wynalazki lubię,ale fftedy mnie ekspress nie obchodzi
Metodę ortopedyczną zapisałam w ulubionych i po powrocie się będę zagłębiała;u nas syn "mojego" ortopedy
komórkami macierzystymi leczy,też nie wiem o co kaman,ale jak dalej tak z moimi kolaniskami będzie,się
będę musiała zaś na cóś decydować...oprócz ochudnięciaoczywizda...
Bardzo mnie ten Mindfulnes zaciekawił,zaś ale myślę/sądzę,że w moim mieście niczego takiego nie ma
Fryzurę mam jak zwykle "na krótko",no bo cóż innego z moich kilku cieniuśkich zrobić można;do tego brewki
mi pani Aneta zahennowała i ciutkę wyskubała...a muszę Wam napisać,że robi to lepiej niż niejedna
rasowa kosmetyczka...
Po powrocie na przekąskę zjadłam chleba z masłem i będę piła drugą kawę...obiadu jako takiego niet