Cześć dziewczynki(dla mnie to Wy jesteście dziewczynki, nie chcę mówić "siusiumajtki").Ja dzisiaj w ferworze pakowania i upiększania.Koty, zwłaszcza moja przylepa Szarlotek, chyba wyczuwają, bo ocierają się, trzymają blisko, nie wychodzą z pomieszczenia, w którym jestem.
Mam od dłuższego już czasu kłopoty trawienno- jelitowe. No ale cóż, taki los w pewnym wieku, że rzadko wszystkie cześci ciała dopisują na 100 %. Trzeba się cieszyć jak całość posuwa się do przodu, a nie rozkracza się na skrzyżowaniu.
To się zgadza Jolu, w locie, dla mnie w autobusach i na przystankach jest czas do wskoczenia tutaj z telefonu. Obrazek, zdjęcie mówi więcej i szybciej niż człek zdoła na tej wrednej klawiaturce(złośliwie przekręcającej) napisać.
No i tego chciałabym sie od Ciebie nauczyć.Dla wagi może to i niezbyt korzystne, ale dla psyche jaki luz.
Ja mimo wielkich postępów w dziedzinie kochania siebie, dbania o siebie, ciągle mam ciągoty do takiego składania siebie na ołtarzu obowiązku. Sabinka to zauważyła, że mam niezwykły talent do wynajdywania sobie pracochłonnych i ciężkich zadań. No ale nie jestem sama, mam wrażenie , że jest nas tutaj więcej takich.
Od młodości, chyba przez wychowanie (a może to znak zodiaku czyli natura Koziorożca) mam tak zakodowane, że jak leży głaz to ja się zabieram za jego podnoszenie, przetaczanie, obróbkę. Im zadanie cięższe tym we mnie narasta zaciekłość i determinacja. Odbija się to później na zdrowiu.
No dzisiaj czuję i te trzy doby z maluchem i pośpiech w ogarnięciu działki przed wyjazdem . Dobrze że jadę na urlop. Mam nadzieję na odpoczynek, oby zdrowie dopisało.
Ja nie zapisuje się na biegi czasowe. Moja instruktorka uważa, że nordic walking to usprawnienie, rehabilitacja ruchowa, włączanie elementu wyścigów to zakłóca. Niektórzy z naszej grupy zaczęli chodzić na czas i nie przychodzą na nasze marsze w soboty. My zawsze dostosowujemy ostateczne tempo (raczej czas przejścia) do najsłabszego uczestnika.Po prostu grupa czołowa, szybsza robi przystanki z rozciąganiem i oddychaniem, żeby żółwiki do nas doszły. Ja jeszcze zwykle chodzę w czołówce.Ale starzeję się niestety w szybkim tempie.
My z koleżanką też to zauważyłyśmy, że robienie zdjęć nie pozwala na koncentrację na byciu tu i teraz i chłonięciu otoczenia innymi zmysłami niż wzrok. No jak się jest i czuje zapach, powiew wiatru, dźwięk mowy , muzykę czy choćby szelest liści to człowiek pozostawia w sobie więcej z tego miejsca niż tylko barwę i kształt zapisane na fotografi.
Zwykle dzielimy się tak, że co drugi dzień jedna robi zdjęcia, a druga chłonie wszystkimi zmysłami.
U nas dzisiaj drobny deszczyk i to mnie bardzo cieszy bo dla nawilżeni to lepsze niż ulewa.Ale nie mam siły pojechać do domeczku na działce (godzina jazdy w każdą stronę), żeby zobaczyć jak wyglądają łańcuchy deszczowe. Mam nadzieję jeszcze tego doświadczyć.
To narka miłe panie , młodzieży po 40 i 50.